separateurCreated with Sketch.

„Oddałam życie Jezusowi i wszystko zaczęło się zmieniać”. Świadectwo zawierzenia

Ela Szałańska
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Rozwód, problemy z dziećmi i pracą – życie Eli to gotowy scenariusz na film. Kiedy nie było już żadnej nadziei, przyszedł Jezus i ją uratował. „Wszystko zaczęło się od zawierzenia” – mówi.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Elżbieta pochodzi z Legnicy. Wychowywała się w katolickiej rodzinie. Pierwszych modlitw nauczyła ją babcia. Jako młoda dziewczyna zaangażowała się w oazę. To tu poznała swojego przyszłego męża. Przez trzy lata był zwykłym kolegą, potem chłopakiem, a wreszcie narzeczonym. W 1990 r. para postanowiła się pobrać. 

„Pochodziliśmy z tego samego środowiska, więc wydawało mi się, że to będzie dobry wybór”  – opowiada. 

Każdego roku małżonkowie jeździli na Franciszkańskie Spotkania Młodych do Kalwarii Pacławskiej. Jak urodził się ich syn – jeździli tam we trójkę. Podczas jednego z takich spotkań Elżbieta zawierzyła dziecko Maryi. Dziewięć lat później para powitała na świecie córkę. 

Rozwód, problemy z pracą i dziećmi 

Małżeństwo trwało do czasu. Mąż Eli zakochał się w innej kobiecie i ją zostawił. Bardzo to przeżyła. Jak mówi, jej życie przewróciło się do góry nogami. 

„Wpadłam w depresję. Ktoś mi powiedział, że widocznie budowaliśmy związek na piasku, a nie skale, a ja wcześniej zupełnie się nad tym nie zastanawiałam”  – opowiada. 

Elżbieta wyprowadziła się z córką do Krakowa. Syn pozostał z ojcem w Legnicy. W tamtym czasie kobieta obraziła się na Pana Boga, na osiem lat odeszła od Kościoła i sakramentów. Mieszkała u siostry. Przyznaje, że nie radziła sobie z codziennością. Ciężko pracowała, żyła od wypłaty do wypłaty. Siostra wysłała ją na terapię. Poszła do poradni chrześcijańskiej. Terapeutka często rozmawiała z nią o duchowości, Bogu i wierze.

Elżbieta Szałańska

„Zaproponowała mi, że przed każdym spotkaniem możemy czytać Ewangelię z danego dnia lub fragmenty Pisma Świętego”  – mówi. 

Któregoś dnia Elżbieta zawołała do Boga, aby jej pomógł, dał jakieś znaki swojej obecności. On wysłuchał jej próśb w dość nieoczekiwany sposób. Po 20 latach zadzwoniła do niej koleżanka z Legnicy. Zaproponowała spotkanie. 

„Pojechałam, ale niechętnie. Opowiedziałam o tym, że jestem w trakcie rozwodu. Koleżanka zaprosiła mnie na trzy dniowe rekolekcje do Tychów, gdzie odbywają się msze święte z modlitwą o uzdrowienie”  – wspomina. 

W kościele Elżbieta usłyszała słowa, które nią wstrząsnęły. „Musisz przebaczyć mężowi, który cię zostawił z dwójką dzieci”  – powiedział jeden z charyzmatyków. 

Koleżanka potwierdziła te słowa. Elżbieta zrozumiała, że to działanie Ducha Świętego.  „Skoro to zdanie tak mnie dotknęło, to znaczy, że ma ono być dla mnie najważniejsze”  – pomyślała. 

Przystąpiła po ośmiu latach do spowiedzi. Na początku odczuwała lęk, ale w pewnym momencie zniknął, a ona zaczęła wyznawać swoje grzechy. 

Proces nawracania

Kapłan wytłumaczył, że odtąd jej życie będzie się zmieniać, ale nie od razu. Proces nawracania jest trudny i wymaga wyrzeczeń. 

Po tamtej spowiedzi Elżbieta starała się żyć w łasce uświęcającej. Systematycznie przystępowała do sakramentu pokuty i pojednania. Wszystko zaczęło się stopniowo układać. Jak mówi, czuła Boże prowadzenie. W pracy dostała awans, miała przy sobie wspierających ją ludzi. Rozwijała swoją relację z Bogiem. 

Wkrótce nadeszły kolejne problemy. W 2013 r. jej tata, mieszkający w Rzeszowie, dostał udaru. Jego stan był krytyczny. Mężczyzna wymagał całodobowej opieki. Trzeba było podjąć radykalne kroki. 

Ela Szałańska

„Ustaliłyśmy z siostrami, że przeprowadzę się do Rzeszowa i zamieszkam z tatą. Znowu poczułam żal do Boga, że rzuca mi kłody pod nogi. Miałam wtedy dorastającą córkę, ojca z niepełnosprawnością… Nie mogłam kontynuować pracy, bo jak chodziłam na drugą zmianę, to moje 13-letnie wówczas dziecko było obciążone wielogodzinną opieką nad poważnie chorym człowiekiem. Ta sytuacja sprawiła, że córka nie radziła sobie psychicznie i emocjonalnie”  – mówi Elżbieta. 

Ponownie nadszedł dla kobiety ciężki czas, bo córka trafiła do sekty. Zdecydowała się wrócić do Legnicy i zamieszkać ze swoim tatą. 

„Z synem wtedy też nie było łatwo”  – dodaje 55-latka. 

Chłopak rozwijał karierę w modelingu, a Kościół i Bóg przestały go interesować. Elżbieta modliła się o jego nawrócenie. 

Zawierzenie życia Jezusowi 

Kobieta wzięła udział w rekolekcjach Seminarium Odnowy Wiary. Treści, które słyszała bardzo ją wciągnęły, poruszały serce i dawały poczucie umocnienia. Podczas rekolekcji były łzy i chwile wzruszenia, zwłaszcza gdy z ust charyzmatyka ponownie padły słowa o konieczności przebaczenia mężowi. 

Na kolejnym spotkaniu można było oddać swoje życie Jezusowi. 

Trzeba zawierzyć się maksymalnie Jego woli, a wtedy zobaczycie, że wasze życie się zmieni”  – usłyszała. 

Nie miała nic do stracenia. Elżbieta zdecydowała się na ten odważny krok. Po rekolekcjach przystąpiła do wspólnoty. Poznała nowych ludzi, którzy pomagali jej duchowo i finansowo. Otrzymała łaskę charyzmatów. 

„Spełniłam też jedno ze swoich marzeń i wybrałam się do Medjugorie. Prosiłam Matkę Bożą o nawrócenie syna, który miał zamiar na stałe wyjechać do Chin. Dwa miesiące później okazało się, że go tam nie wpuszczono. Został w Polsce, podjął pracę, ożenił się i ma wspaniałą rodzinę”  – mówi. 

Ela Szałańska

Prezenty od Boga 

Bóg uwolnił Elżbietę od lęku. Wcześniej żyła w nieustającym napięciu i strachu. Prezentem od Stwórcy był też wyjazd do Ameryki. Gdy nie przedłużono jej umowy w świetlicy środowiskowej, kobieta zastanawiała się co ma dalej robić, obawiała się o swoją przyszłość. Znajoma zaproponowała jej opiekę nad dzieckiem w prywatnym domu w Stanach Zjednoczonych. 

„Nie znałam języka, bałam się, ale mimo wszystko odważyłam się po raz pierwszy w życiu polecieć samolotem”  – wspomina. 

Jeszcze przed wyjazdem lekarze podejrzewali u kobiety nowotwór kręgosłupa. Konieczne było przeprowadzenie wielu badań. Elżbieta zaufała w tym trudnym czasie Bogu. Dużo się modliła. Zawierzyła siebie św. Józefowi. I wydarzył się cud! Okazało się, że raka nie było. 

Elżbieta mieszka obecnie w Rzeszowie. Kiedy dwa tygodnie temu na modlitwie wspomniała Bogu, że nie może znowu znaleźć pracy i jej się nudzi, nie musiała długo czekać na Jego odpowiedź. 

„Otrzymałam ją zaraz następnego dnia rano, kiedy do moich drzwi zapukał bezdomny człowiek prosząc o schronienie na 2-3 dni. Szok, przerażenie, niedowierzanie. Nie wiedziałam jaką decyzję mam podjąć. Przyszła mi taka myśl – co zrobiłby Jezus na moim miejscu? Wewnętrznie czułam, że nie mogę zostawić tego człowieka bez pomocy. Przyjęłam go pod swój dach. Wykąpałam, nakarmiłam, przebrałam i położyłam spać”  – mówi. 

Opowiada, że każdego, następnego dnia widziała, jak mężczyzna podejmował wysiłek, dążąc do zmiany swojego życia. 

„Dużo rozmawialiśmy. Po kilku dniach Józek wyraził chęć przystąpienia do spowiedzi po 25 latach. Potrzebował pomocy zarówno fizycznej jak i duchowej. Zadanie wykonane. Udało się”  – pomyślała 55-latka. 

Bóg dawał jednak kolejne wskazówki. 

„Szukaliśmy schronienia, jakiegoś domu dla ludzi w kryzysie bezdomności. Bożymi szlakami dotarliśmy aż na Kielecczyznę, do wspólnoty „Chleb życia” prowadzonej przez s. Małgorzatę Chmielewską, która przyjęła nas bardzo serdecznie”  – wspomina. 

Elżbieta nie wstydzi się mówić o wierze i Bogu. Stale pogłębia z Nim relację. Chodzi na msze święte, adorację, czyta Pismo Święte, w koronce do Bożego miłosierdzia zawierza Stwórcy swoich najbliższych i tych, którzy ją proszą o modlitwę. 

Od prawie 20 lat prowadzi duchowe dzienniki, ma ich już 35. „Rozmawiam z Jezusem i zapisuję swoje przemyślenia”  – mówi. 

Podkreśla, że żyje w obecności Boga. „On wie jaki jest dla nas najlepszy plan, dlatego warto się poddać Jego woli, iść za Nim i ufać Mu. On zna ludzkie serca i jeśli coś się wydarza w naszym życiu, czego byśmy nie chcieli, to widocznie jeszcze nie nadszedł ten czas” – dodaje. 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!