Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Powołane do życia na szpitalnym łóżku Stowarzyszenie HEADstrong wspiera rodziny chorych na raka, by mogły się skupić na tym, co najważniejsze.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Gdy 14 lat temu Nick Colleluori leżał bardzo chory w szpitalu, nie miał dosłownie na nic siły. A już na pewno nie mógł wrócić na uniwersytet, by skończyć wymarzone studia, które pozwoliłyby mu na pracę dla jednej z organizacji non-profit. Wiedział, że umiera. Przez ponad rok walczył z nowotworem układu limfatycznego. Zamiast użalać się nad sobą, postanowił jednak zrobić coś dla innych.
Z własnego doświadczenia wiedział, że choroba nowotworowa dotyka całą rodzinę. Chciał więc zrobić coś, co by pozwoliło bliskim chorego nie martwić się dodatkowo problemami codziennego życia. Jego rodzice szukali pomocy dla syna w różnych klinikach, u różnych lekarzy. Gdy został przyjęty na leczenie do National Institutes of Health ( amerykański instytut rządowy, który prowadzi badania nad nowymi sposobami leczenia raka), rodzice Nicka, chcąc być cały czas blisko syna, musieli wynająć w Waszyngtonie mieszkanie.
Niech moje życie przyniesie coś dobrego dla innych
– Rodziny, którym przychodzi mierzyć się z rakiem kogoś bliskiego, potrzebują przede wszystkim siły na walkę z chorobę i dobrze by było, żeby w tym czasie nie musiały się martwić dodatkowo problemami, jakie niesie ze sobą codzienność – mówił Nick w wywiadzie dla „Washington Post”.
W ciągu 14 miesięcy, jakie upłynęły od momentu zdiagnozowania choroby do jego śmierci, założył stowarzyszenie, którego celem jest duchowe i finansowe wspieranie rodzin chorych na raka. Tuż przed śmiercią Nick poprosił mamę, by kontynuowała jego dzieło.
– Wziął mnie za rękę i powiedział: Obiecaj mi, że zajmiesz się stowarzyszeniem. Chciałbym, żeby moje życie przyniosło coś dobrego innym – tłumaczyła w wywiadzie dla „Washington Post”. – Obiecałam i ta obietnica dana synowi dodaje mi sił. On cały czas myślał o innych. Nigdy nie pytał: dlaczego ja? Mówił raczej: spróbujmy pomóc innym.
Czytaj także:
Silna i piękna. Walczy z rakiem i wspiera na blogu tysiące osób
Cheryl Colleluori dotrzymała słowa. Rzuciła pracę i zajęła się powołanym przez syna do życia stowarzyszeniem. Dzięki jej sercu i zaangażowaniu HEADstrong zebrało do tej pory ponad 9 milionów dolarów i – w bardzo różny sposób – pomogło 13 572 rodzinom chorych.
We wrześniu 2016 r. stowarzyszeniu postanowił pomóc popularny w USA zawodnik futbolu amerykańskiego, Chris Hogan. Zobowiązał się, że za każde złapanie piłki w czasie sezonu będzie przekazywał HEADstrong 16 dolarów.
Gdy się kiedyś spotkamy, będzie się mógł do mnie uśmiechnąć
„Celem stowarzyszenia jest wspieranie rodzin chorych na raka w sytuacjach, o których nikt do tej pory nie myślał” – pisał w jednym z artykułów Nick. HEAD Strong wyposażyło na przykład dom, który potem oddało do dyspozycji rodzin przyjeżdżających do Filadelfii, by towarzyszyć swoim bliskim w czasie leczenia. Pomysł, jak to często bywa, wziął się z życia.
Rodzice Nicka spotkali kiedyś przed szpitalem pewne małżeństwo. Ludzie ci przyjechali z daleka i chcąc być blisko walczącej z rakiem córki, spali w samochodzie zaparkowanym na szpitalnym parkingu. Zapytali, czy w pobliżu nie ma miejsca, gdzie mogliby się wykąpać i zrobić pranie. Państwo Colleluori zaprosili ich do siebie. I tak zrodził się pomysł stworzenia domu, z którego mogłyby korzystać rodziny chorych przyjeżdżających do Filadelfii na leczenie. Jeden już jest. Teraz stowarzyszenie chce założyć drugi, w którym gościnę mogłoby znaleźć 14 osób.
– Rodziny, którym pomagamy, łączy jedno. Ich dziecko albo bliska osoba walczy o życie. W takiej sytuacji zrobi pan wszystko – tłumaczy Cheryl Colleluori. – A my chcemy trochę ulżyć im w cierpieniu i sprawić, by życie w tym trudnym okresie stało się choć trochę prostsze.
Cheryl Colleluori jest zdeterminowana, by kontynuować dzieło syna:
– To, co miało być jego celem w życiu, stało się teraz jego testamentem. Wiem, że gdy pewnego dnia się spotkamy, uśmiechnie się do mnie i powie, że jest dumny z tego, co udało się zrobić”.
Czytaj także:
Trzylatek pociesza umierającego braciszka. To bardzo wzruszające…