Bycie upartym. Twardość obstawania przy swoim. Nie znoszące sprzeciwu dążenie do wymyślonego przez siebie celu. To chyba jedna z pierwszych cech, którą próbujemy wyplenić z dojrzewających dzieci.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„A teraz zrobimy małe ćwiczenie – prowadząca warsztaty z posługi proroczej uśmiecha się życzliwie do zgromadzonych na sali. – Spróbujcie zapisać na karteczkach, które zaraz Wam rozdamy, Wasze oczekiwania. Wszystkie motywacje, z którymi przybywacie na te warsztaty”.
Dziewczyna daje grupie parę chwil na zastanowienie, by po chwili przejść się przez salę i zebrać zapisane skrawki papieru.
„Napisałem prawdę. Jak zresztą zawsze – śmieje się w duchu Tomasz Krzysztof, do tej pory chyba mój ulubiony bohater naszych krótkich historii traktujących o męstwie. Historię jego cudownego wzrostu poznaliście tydzień temu. – Myślałem, że to takie fajne ćwiczenie. Aby uświadomić przede wszystkim sobie, po co tu jestem. Poza tym pomyślałem, że takie odwiedzi uczestników kursu mogą okazać się przydatne w przyszłości dla jego prowadzących. Na kiedyś tam. Do takiej ich prywatnej analizy”.
„No! To teraz zobaczymy, co Was tu przyprowadziło… – na te słowa Tomkowi nieco mocniej zabiło serce. Tego się nie spodziewał. Ułożywszy przed sobą na kopczyku zebrane ulotki, dziewczyna zaczęła czytać. – „Chciałbym pogłębić modlitwę”. „Przyjechałam tu lepiej poznać Boga”. „Poszukuję głębi w modlitwie. Pragnąłbym pójść jeszcze dalej”…
Czytaj także:
Mężczyźni! Chodźmy do kościoła, jesteśmy tam potrzebni!
Kopczyk kartek robił się coraz cieńszy i cieńszy. Tomasz Krzysztof tylko przymknął oczy. Jego karteczki jeszcze nie wyczytano. Prowadzącej do końca zostały jeszcze dwie, może trzy karteczki. Wśród nich musi być i jego. To było już tylko kwestią sekund.
– „Żeby poznać przyszłą żonę”.
Na sali słychać rozbawienie. Śmieją się wszyscy. Atmosfera rozluźnienia. Przeczytana przed chwilą motywacja znajdowała się na samym czubku czyjejś listy. Tomasz Krzysztof również się uśmiechnął.
Bycie upartym. Twardość obstawania przy swoim. Nie znoszące sprzeciwu dążenie do wymyślonego przez siebie celu. Nawet utopijnego. Chyba jedna z pierwszych cech, którą tuż po jej ujawnieniu się próbujemy wyplenić z rosnących i dojrzewających dzieci.
„Nie bądź jak osioł!”, „Naucz się chodzić na kompromisy”, „Nie zawsze musi być tak, jakbyś chciał”. Żeby było jasne. Nie jestem ani rodzicem, ani dziecięcym psychologiem. Ani tym bardziej mądrym duchownym. Ale gdy na chłopski rozum, poprzez męską łopatologię analizuję dziś historię Tomasza Krzysztofa, wychodzi mi jasno, że jemu tej „przywary” po prostu nie zdążono wyplenić. Na jego szczęście. Bo – znając finał opisanych we wstępie warsztatów – wiem, że lepszej „przywary” nie mógł w sobie zachować.
Jechać na warsztaty z posługi proroczej z nastawieniem znalezienia tam żony. Czyż to nie brzmi irracjonalnie pięknie? Panie podpowiedzcie, ale czy czasem nie jest to najbardziej romantyczna kwintesencja męskiej upartości? Podążania za pragnieniem? Że może tam?
Tomasz Krzysztof jest dziś szczęśliwie zakochanym facetem. Swoją Piękną znalazł podczas warsztatów z posługi proroczej. Pewnie, że nie było prosto. Pewnie, że z początku nie zwróciła na niego najmniejszej nawet uwagi (to może wydawać się dziwne, ale w odróżnieniu od „upartych mężczyzn” ta Dziewczyna pojechała na warsztaty z posługi proroczej, aby uczyć się posługi proroczej). Pewnie, że znalazł się moment, w którym pojawiła się niepewność, nawet apatyczna pokusa poddania się. Że „znowu się nie udało”. Ale nie-nie! Nie! Nie tym razem.
Czytaj także:
List do przyszłej żony mojego syna
Z początku ujął Ją swą wiedzą na temat kuchni św. Hildegardy (to brzmi dość fantasmagoryjnie, ale te kilkanaście lat temu Bóg naprawdę wiedział, po co daje mu tę pasję). Ujął dobrym sercem (który z panów jedzie do domu w przerwie spotkania, aby upiec i przywieźć Ukochanej zdrowe ciasto marchewkowe?).
Wreszcie prawdopodobnie ujął Ją męstwem. Bo facet, który wierzy, otrzymuje szeroki dostęp do Łaski. A ta z kolei pozwala mu żyć w prawdziwej czystości. W wolności. Kurczę, zupełnie się na tym nie znam, ale podskórnie coś mi mówi, że kobiety chyba to wyczuwają. Tę czystość, tę męską czystość. Pochodzącą z Góry. O to jednak musiałbym zapytać Pięknej Wybranki Tomasza Krzysztofa. Gdyż ich historia na dobre się jeszcze nie rozpędziła. To raczej dopiero początek.
Takiego początku męskiej drogi do szczęścia pozostaje życzyć, Panowie, każdemu z nas. W bezczelnym uparciu i konsekwencji działania. Przeciwnik będzie rzucał kłody. To pewne jak w banku. Kłody odrzucenia, załamania. Bezradności, że „znów się nie udało”. Wreszcie zaś kłodę z gigantycznym napisem „MĘSKI KOMPLEKS”. A wokół będą się śmiać. Że my dalej jesteśmy uparci.
I wiecie co jest w tym wszystkim najzabawniejsze? Że wcale nikt nam nie zagwarantuje, że przez nasz upór i „sfokusowanie” na pewno nam się uda. Pogodzenie się z tą prawdą także będzie męstwem. Ale świadomość realności takiego scenariusza wcale nie zwalania nas z dalszej walki. I to jest chyba w tym wszystkim najlepsze.
Czytaj także:
O co chodzi w prawdziwej męskości?