separateurCreated with Sketch.

Wietnam: Ha Long to raj dla wielbicieli piękna

Zatoka Ha Long w Wietnamie
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Stefan Czerniecki - publikacja 07.07.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Najwięcej z nas kojarzy sobie Wietnam z przepięknym pejzażem wapiennych skał zatoki Ha Long. To właśnie one sprawiły, że wietnamska zatoka znalazła się w gronie szczęśliwej siódemki zwycięzców najnowszego rankingu Cudów Natury.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Do Wietnamu zwykle jeździ się dla tarasów ryżowych. Te na północy kraju są faktycznie przepiękne. Jeszcze inni jadą do Azji Południowo-Wschodniej dla kuchni. Jeszcze inna część dla zaznania tłoku na ulicach Ho Chi Minh.

Ale chyba najwięcej z nas kojarzy sobie Wietnam z przepięknym pejzażem wapiennych skał zatoki Ha Long. To właśnie one sprawiły, że wietnamska zatoka znalazła się w gronie szczęśliwej siódemki zwycięzców najnowszego rankingu Cudów Natury New7Wonders (tak przy okazji: nasze Mazury jako jedyne z Europy uplasowały się w pierwszej czternastce).

Jasne, wapienne, wyrastające niemal prosto z morza skały w połączeniu z obfitymi opadami okresu monsunowego sprawiają, że Ha Long to raj nie tylko dla speleologów, ale przede wszystkim dla wielbicieli piękna. Ci wszyscy z pewnością nie ominą więc największej z tutejszych jaskiń. Wyjątkowej Hang Đầu Gỗ.

– Halo, halo, moi drodzy! Prędzej, prędzej! Chodźcie tutaj! Muszę coś wam pokazać – wyraźnie podekscytowany przewodnik ewidentnie szykuje nam jakąś niespodziankę.

– Tak, tak… Zaraz będziemy… Jeszcze tylko kilka ujęć. Ta pieczara naprawdę jest zjawiskowa – bezskutecznie próbuję zbyć natręta. Ani mi w głowie pośpiech. Jest tu tyle do zobaczenia. Przewodnik jednak pozostanie nieugięty.

– Ależ nie! Nie „zaraz”! Przyjdź tu teraz! Zapraszam! Hi-hi-hi… – skośnooki opiekun naszej grupy najwidoczniej bawi się coraz przedniej.

– No, dobrze. Już jestem – wydobywam z siebie, gdy wreszcie dołączam do zniecierpliwionej reszty oczekujących. – O co chodzi? Dlaczego mnie wołałeś? Przyznaj się…

Oto ta chwila. Przewodnik z dumą przedstawia największą, jego zdaniem, gratkę zwiedzanej jaskini Hang Đầu Gỗ: gigantyczny stalaktyt wiszący nad naszymi głowami.

– A teraz pytanie za sto punktów… Co on wam przypomina? Hi-hi-hi… – przyznam, że Wietnamczyk staje się powoli irytujący z tym swoim nieustannym chichotem.

No, tak. Mogłem się domyślić. Oprowadzający nas przewodnik szybko wyjaśnia mi – tak, coby przypadkiem nikt z nas nie wyszedł z jaskini nie uświadomiony: oto nad nami wielki skalny fallus. Ehhh… Nie warto się było spieszyć.

Znajdujemy się w największej pieczarze wietnamskiej zatoki Ha Long. Turyści, którym (trudno się temu dziwić…) ciężko przechodzi przez gardło wietnamskie „Hang Đầu Gỗ”, często nazywają ją grotą des Merveilles. Nazwę wymyślili Francuzi – piersi znani biali podróżnicy, którym już pod koniec XIX wieku było dane zobaczyć nieznaną dotychczas zachodniej cywilizacji jaskinię.

Od tamtej pory w pieczarze wiele się zmieniło. Pragmatyczni Azjaci przystosowali grotę na cele turystycznych eksploracji. I może się to komuś podobać lub nie, ale uczynili to nad wyraz pieczołowicie. Wzdłuż trasy wewnątrz jaskini poustawiali m.in. „subtelne” kosze na śmieci. „Subtelne”, gdyż…

Za wszelką cenę nie potrafię pojąć, do czego ma nawiązywać stylizacja tych śmietników na… pingwiny. Tak, spacerujący po jaskini turyści wyrzucają śmieci prosto do otwartych dziobów tych – co tu wiele ukrywać – mało azjatyckich ptaków.

Nie tylko jednak „pingwinowe kosze” przeszkadzają w poddaniu się czarowi obcowania z naturalnym cudem wietnamskiego krasu. Skuteczną kontemplację piękna pieczary burzy także fakt, że pod każdą skałkę prowadzi specjalna platforma. Spacerujemy po wygodnych kamieniach, schodkach, rynnach.

Wszystko pięknie. Ale jakby „za bardzo”. Nazbyt wygodnie. Owszem, z pewnością dzięki tylu udogodnieniom zwiedzanie Hang Đầu Gỗ nie przysparza większych trudności także osobom starszym lub mającym problemy z poruszaniem się, ale…

Nie chcę być źle zrozumianym, ale cała ta turystyczna infrastruktura zabija jakby naturalność tej jaskini. Nie ma tu najmniejszych szans na eksplorację „po swojemu”. Nie ma miejsca na odkrywanie tej jaskini wspak, według innego niż podany kawa na ławę sposób.

Z drugiej jednak strony najciekawsze ze skalnych formacji bardzo zmysłowo podświetlono. Ot, choćby mijaną kolumnę-stalagnat. Pięknie mieniąca się w ciemnym fiolecie. Hmm… Czy to jednak nadal zwiedzanie jaskini? Czy może raczej pięknie wystylizowanego pomieszczenia? Nie wiem.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags:
Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!