separateurCreated with Sketch.

16 sierpnia zmarł poeta-żołnierz. Tadeusz Gajcy

Tadeusz Gajcy
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Wiersze Tadeusza Gajcego były jak „kamienne strofy”, trudne, pełne apokaliptycznych porównań. A jednak muzykę do jego poezji komponuje się lekko… – mówił Norbert Smoliński z Contra Mundum.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

W sierpniu serce Polski bije w Warszawie – nie tylko w godzinę „W”, ale też przez kolejne 63 dni przypominające poszczególne wydarzenia Powstania Warszawskiego. 16 sierpnia 1944 to jedna z dat w powstańczym kalendarium – dzień śmierci poety-żołnierza Tadeusza Gajcego. Z Norbertem „Smołą” Smolińskim, liderem zespołu Contra Mundum* wybrałam się na Powązki Wojskowe, by odwiedzić grób autora „Do potomnego”.

 

Powstanie Warszawskie – Catharsis’44

Chcemy stanąć przy grobie poety, który pisał, że apokalipsie ’44 musimy nadać nowe, bardziej godne imię. I nazwał to catharsis, jako oczyszczenie i wyleczenie się z naszych narodowych kompleksów. Ale nie odwoływał się do żadnej siły wyższej – swój poetycki testament w najsłynniejszym bodaj poemacie zostawił przyszłym pokoleniem, prosząc o pamięć.

Zanim dotrzemy do kwatery A27, nie możemy zapomnieć o największym przyjacielu Gajcego, więc od bramy głównej skręcamy w prawo i idziemy najpierw do Zdzisława Stroińskiego. Po drodze mijamy jeszcze jedno ciekawe miejsce – podkreślające, jak niełatwe i niejednoznaczne są nasze losy. Przechodzimy obok grobu gen. Jaruzelskiego, który był szkolnym kolegą Tadeusza Gajcego. Panowie uczęszczali do gimnazjum oo. marianów na Bielanach w Warszawie.



Czytaj także:
Nadpalone talerze z Powstania Warszawskiego. Opowieść mojej Babci

 

Tadeusz Gajcy i… przyjaciele z Powstania

Jeszcze w alejce „Smoła” uśmiecha się: „Poznaję z daleka wstążkę, którą wiązałem 1 sierpnia”. Stajemy przy nagrobku: Marek Chmura (to pseudonim Stroińskiego), 22 lata. „Poznali się z Gajcym jeszcze na tajnych wykładach Uniwersytetu Warszawskiego podczas okupacji. I zginęli razem w kamienicy na ulicy Przejazd 1/3. To była jedna z redut Arsenału, wystający budynek, o który trwały walki” – przypomina mój przewodnik.

Chmura był kapralem, Gajcy był w jego oddziale. Są dwie wersje daty śmierci Gajcego. Ta bardziej prawdopodobna to 16 sierpnia 1944 roku. Walczących przywaliły gruzy walącego się budynku. Przyjaciele zginęli razem, tak jak razem dokonywali innych wielkich akcji. Jak 25 maja 1943 roku, w 400. rocznicę śmierci Mikołaja Kopernika, kiedy razem z pierwszym redaktorem naczelnym konspiracyjnego miesięcznika „Sztuka i Naród” złożyli wieniec pod pomnikiem astronoma. Wacław Bojarski zmarł w wyniku ran, Stroiński trafił na Pawiak, Gajcemu udało się uciec. Miał z tego powodu potężne wyrzuty sumienia”.

Stawiamy znicz na grobie Stroińskiego i idziemy w głąb cmentarza. Mam wrażenie, że „Smoła” na Powązkach czuje się jak w domu. Uśmiecha się. „Ojczyzna to jest nasz dom. Powązki to taka mała wielka ojczyzna. Już w dzieciństwie często tu bywałem, zabierał mnie tu tato. Zawdzięczam mu zamiłowanie do historii, patriotyzm i antykomunizm – w takim duchu zostałem wychowany. Oddawaliśmy cześć głównie Powstańcom Warszawskim. Z dzieciństwa pamiętam białe krzyże z kwatery naszych wielkich chłopców, ale też kwatery z prawej strony, czyli rok 1863, Powstanie Styczniowe, wojna roku 1920. I mój dziadek był powstańcem Warszawy, sierżantem, pseudonim „Ryś”, był radiotelegrafistą, batalion „Iskra”, kompania „Orbis”. Jestem tu nadal bardzo często, a już w sierpniu to kilkakrotnie”.


RZEŹ WOLI
Czytaj także:
„Na ręku trzymała roczne dziecko. Z tym dzieckiem została rozstrzelana…” Rzeź Woli

 

Herbert o “kamiennych strofach Gajcego”

Smoliński prowadzi mnie ku kwaterze białych krzyży. Zośkowcy. Kawałek dalej widać pomnik Gloria Victis. Bataliony Miotła, Parasol, po prawej Kiliński, Czata. Na ścianie z wizerunkiem Virtuti Militari – Bogu i Polsce odnajdujemy nazwisko Krzysztofa Baczyńskiego. Bo nie sposób nie wspomnieć o nim, kiedy mówimy o powstańczej poezji.

W kontrze jednak do Baczyńskiego wiersze Gajcego oceniał Zbigniew Herbert. Pisał, że to poezja bardzo męska, zaborcza, ale jednak uległa wobec nadchodzącej grozy. Nazwał poezję Gajcego kamiennymi strofami. „Baczyński pisał bardzo przejmująco o śmierci, a Gajcy grozę i okrucieństwo podawał w sposób bardzo nieoczywisty” – zauważa Norbert Smoliński.

„Dokonywał apokaliptycznych porównań, ta poezja nie nużyła traumą, nie była tak śmiercionośna. To jednak ciekawe, że kiedy wykonujemy piosenki, to te z tekstami Baczyńskiego bardziej podobają się mężczyznom, a te do tekstów Gajcego, trafiają do kobiet. Jakby na przekór” – dodaje wokalista. „Utwory takie jak „Śpiew murów” czy „Przed snem” to nie są łatwe wiersze, nie ma oczywistych rymów, a muzykę komponuje się nam do Gajcego najpiękniej. Sam fortepian – tak najlepiej można wejść w te białe przestrzenie między wierszami”.



Czytaj także:


 

Syn chrzestny Tadeusza Gajcego

Gajcy był autorem pięciu poematów. Często przywoływana jest „Miłość bez jutra” – uznawana przez krytyków za najpiękniejszy erotyk. „Mój sen śmiertelny ciałem spełniasz / i słowem płochym w śnie poczętym; / puszysta włosów twoich perła / jak promień krągły w pościel spływa” – „Smoła” recytuje pośród powązkowskich nagrobków. Ten poemat wraz z ośmioma innymi tekstami poetów z okresu Powstania znalazł się na albumie „W wierszu i boju”. Choć to „kamienne strofy”, to liryka Gajcego jest miejscami niesamowicie delikatna. Wywołuje kobiece, ale i męskie łzy. Mój rozmówca jest tego przykładem: „Czasem na koncertach oczy robią się mokre, próbuję to chować, ale nie zawsze się udaje”.

I wreszcie przystajemy przy grobie Tadeusza Gajcego. Kwatera A27, rząd 7. Pochowany z rodzicami – Stefanem i Ireną. Urodził się na Dzikiej w Warszawie, wychowywał w rodzinie niezamożnej i nie inteligenckiej (jakby mogły to wskazywać jego wiersze): ojciec był ślusarzem w taborze kolejowym na Pradze, matka – położną. „A u syna tak niesamowita czujność i wrażliwość, uniwersalizm słowa i piękno” – zachwyca się „Smoła”.

1 sierpnia tego roku, kiedy rano przyszedł z przyjaciółmi na Powązki, z daleka zobaczył przy grobie poety stojącego w zadumie człowieka. „To był starszy pan, taki dziarski. Nie chcieliśmy przeszkadzać, był zamyślony nad grobem, wiadomo, że to osobista chwila, ale za moment podeszliśmy. Pan Włodzimierz Horosz. Modlący się człowiek okazał się być… synem chrzestnym poety! Gajcy w wieku 21 lat, rok przed śmiercią, trzymał go do chrztu. Mama Tadeusza Gajcego i pana Włodzimierza były rodzonymi siostrami. Niesamowite spotkanie, jakby dotyk poety, bo przecież poeta tulił go w ramionach, a my dotykaliśmy jego dłoni. Niesamowite”.

Cała kwatera wokół grobu Gajcego to powstańcy. Tuż obok mogiła dziewcząt – łączniczek. „Pamiętajcie o nich wszystkich, kiedy będziecie odwiedzać Powązki” – prosi Norbert Smoliński – „nie tylko nazwiska, ale i pseudonimy poetów – żołnierzy. To był Jan Bugaj, Marek Chmura, Ziutek, Danuta, Topór albo Karol Topornicki. Jest ich tysiące, którzy tu leżą. Cześć im i chwała!”.



Czytaj także:
Monika Borzym: Odrobiłam lekcję historii

*Zespół Contra Mundum w swoim repertuarze sięga po polską poezję patriotyczną. Więcej na stronie zespołu

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.