Przejechał handbikiem z jednego wybrzeża USA na drugie. Pobił rekordy świata. A ostatnio pokonał na rękach 1,5 tys. schodów. Niepełnosprawny Krzysztof Jarzębski udowadnia, że każdą przeszkodę można przekuć w motywację.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Ma licencję kolarską i choć to właśnie na handbike’u – rowerze ręcznym – pobił wiele rekordów, ciągnie go też do innych sportowych dyscyplin. Trudno się dziwić – pragnienie rywalizacji i przekraczania siebie ma we krwi.
Krzysztof Jarzębski od dziecka zajmował się sportem. Dobrze skakał i szybko biegał, więc zapisał się na treningi dziesięcioboju w Łódzkim Klubie Sportowym. Ale kiedy zaczął odnosić spore sukcesy, okazało się, że coś jest nie tak. Bolały go kolana, siniały mu palce u stóp. Jedni lekarze twierdzili, że to skutek przetrenowania. Inni podejrzewali miażdżycę. W końcu udało się postawić diagnozę: złośliwy nowotwór.
Czytaj także:
Najtwardszy ojciec świata. Przebiegł 72 maratony z niepełnosprawnym synem
Najpierw amputowano mu jedną nogę i palce u drugiej stopy. Kiedy rany się zagoiły, trzeba było amputować kolejny fragment. Potem następny. I jeszcze następny. Dalej przyszedł czas na chemioterapię i radioterapię. Krzysztof wiedział, że bez sportu nie przetrwa, dlatego treningi zaczął jeszcze w szpitalu. Lekarze łapali się za głowę.
Nigdy wcześniej nie interesował się sportem dla niepełnosprawnych, ale kiedy odkrył, że można grać w koszykówkę na wózku, zapisał się do drużyny. Niedługo potem jednak zrezygnował, bo wolał być odpowiedzialny sam za siebie.
Byłem głodny sukcesu indywidualnego. Postanowiłem, że moim celem jest osiągnąć coś w sporcie, nie tylko go uprawiać. Nie rezygnować z dawnych ambicji sportowych. Skoro uprawiam sport, to już na tym najwyższym poziomie – wspominał w filmie dokumentalnym „Maratończyk”.
Stwierdził, że w jeden dzień pojedzie na wózku z Łodzi do Warszawy. Nie było łatwo, ale dał radę. Potem podniósł sobie poprzeczkę. Pobił m.in. rekord świata w 24-godzinnej jeździe handbikiem (425 km), przejechał z Aten do Warszawy i… otrzymał na Słowacji mandat za przekroczenie prędkości.
W 2012 r. przejechał z zachodniego wybrzeża w USA na wschodnie. Niestety, już za oceanem skradziono mu specjalny rower o wartości 30 tys. zł. Ale Krzysztof jest człowiekiem, który każdą przeszkodę przekuwa w motywację. Udało mu się pożyczyć handbike od niepełnosprawnego greckiego rowerzysty i to właśnie na nim pokonał 4680 km. W dwa tygodnie.
Czytaj także:
Sparaliżowana surferka. Historia kobiety, która dokonała niemożliwego
„Zawsze będę robił coś o krok wyżej. Nigdy nie robię drugi raz tego samego poziomu, zawsze podnoszę poprzeczkę – mówi. – Po to się trenuje, żeby być coraz lepszym. Robię to, co powinien robić sportowiec. Być może dlatego dzisiaj żyję, bo robię to, co robię” – stwierdza w rozmowie z PAP.
Pozostałe osiągnięcia Krzysztof Jarzębskiego? W cztery godziny przejechał dwa maratony ulicami Paryża (2017). Zdobył 3 medale w V Mistrzostwach Polski Osób Niepełnosprawnych (2013). W ciągu 30 godzin pokonał 630 km, ustanawiając nowy rekord świata, czyli pokonując sam siebie (2017). W styczniu 2017 r. przejechał na wózku inwalidzkim amerykańską „Dolinę Śmierci”. Pokonał trasę Łódź – Ryga – Łódź (2,5 tys. km, 2016), Łódź – Barcelona – Łódź (5 tys. km, 2016), Łódź – Stambuł – Łódź (5 tys. km, 2015). Wjechał wózkiem na Szrenicę (1362 m n.p.m, 2014). Przepłynął kajakiem z Krakowa do Gdańska (2014).
Czytaj także:
Biegnąc w ciemnościach… Opowieść o Joannie Mazur
13 września 2017 r. wszedł na 30. piętro Pałacu Kultury i Nauki, a potem o własnych siłach z niego zszedł. Ponad 1,5 tys. schodów pokonał w 20-kilogramowej kamizelce.
60-letni Krzysztof Jarzębski chce inspirować osoby niepełnosprawne do aktywności. Niekoniecznie chodzi tu o sport, bo nie każdy musi go lubić. „Po prostu nie lubię tragizować” – podkreśla.
Źródła: „Maratończyk”, reż. Z. Gajzler, 2012, sport.interia.pl (PAP), audycja Polskiego Radia „Godzina Prawdy”, dobrewiadomosci.net