Z dwojga narzeczonych jedna osoba dostała rozgrzeszenie, a druga nie. Skąd się wzięły różne decyzje spowiedników? I o co chodzi z okazją do grzechu?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Mieszkają razem, ale w czystości
Taka sytuacja: Są zaręczeni, ślub zaplanowany na wiosnę przyszłego roku. Studiują i pracują w Warszawie, a do domu rodzinnego każde z nich ma co najmniej 100 km. Dotychczas mieszkali osobno i chcieli to kontynuować. Współżycie postanowili zacząć dopiero po zawarciu małżeństwa. To dla nich ważne. Są praktykującymi katolikami, więc przystępują do spowiedzi.
Czytaj także:
Podpisaliśmy umowę o zachowaniu czystości przedmałżeńskiej. Pomyślałem: „Ona znowu zaczyna…”
Po wakacjach okazało się, że nie są w stanie znaleźć dwóch osobnych kwater w granicach ich możliwości finansowych. Znaleźli natomiast mieszkanie do wynajęcia w przystępnej cenie, postanowili więc zamieszkać razem, nie zmieniając decyzji o zachowaniu czystości przedmałżeńskiej.
Podczas spowiedzi jedno z nich otrzymało rozgrzeszenie, drugie nie. Drugi spowiednik uznał, że są narażeni na pokusę i ciężko im będzie wytrwać w czystości. Teraz są w kropce. Nie wiedzą, czy mają szukać kolejnego spowiednika, który również drugiej osobie udzieli rozgrzeszenia, czy też czekać aż do spowiedzi przedślubnej.
Czy okazja jest już grzechem?
To jeden z wielu przykładów pokazujących, jak ważne jest przy sprawowaniu sakramentów, zwłaszcza sakramentu pokuty i pojednania to, do czego bardzo mocno wzywa papież Franciszek – indywidualne podejście. Papież nie wzywa do laksyzmu ani do lekceważenia grzechu, jednak odrzuca stanowczo kazuistykę i rygoryzm.
Nie brak księży, którzy każde wspólne zamieszkanie przed ślubem uważają za bliską okazję do grzechu i przypominają, że samo dobrowolne narażanie się na taką okazję jest grzechem.
Tego rodzaju stanowisko łatwo też znaleźć w dostępnych w internecie tekstach niektórych moralistów.
Twierdzą oni, że dotyczy to również wspólnego mieszkania przy faktycznym zachowaniu czystości przedmałżeńskiej.
Nie wódź nas na pokuszenie
Przywołują jako uzasadnienie dostępną w podręcznikach teologii moralnej zasadę, która mówi, że „Nigdy nie wolno dobrowolnie i bez uzasadnionego etycznie powodu narażać się na bliską okazję do grzechu ani też w niej trwać”.
Przestrzegając przed zbytnią pewnością siebie przypominają oni słowa św. Pawła z Pierwszego Listu do Koryntian: „Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł” (10,12). Odwołują się też do zawartej przez Jezusa w modlitwie „Ojcze nasz” prośby „Nie wódź nas na pokuszenie”.
Podkreślają też, że do momentu połączenia sakramentalnym węzłem małżeńskim narzeczeni nie są małżeństwem, nie powinni więc w żadnej sferze życia postępować jak mąż i żona, nie tylko w sprawie współżycia seksualnego.
Czytaj także:
Moda na czystość. Czym jest Ruch Czystych Serc?
Dlaczego akurat „ta” okazja ma być grzeszna?
Są jednak kapłani, którzy wskazują, że zgodnie z zaleceniami Soboru Trydenckiego penitent ma obowiązek wyznać okoliczności czynu, ponieważ mogą one w sposób decydujący wpływać na to, czy mamy do czynienia z grzechem ciężkim czy lekkim.
W opisanym wyżej przypadku na przykład istotne jest, czy decyzja o wspólnym zamieszkaniu podczas przygotowań do zawarcia małżeństwa była w pełni swobodna. Wiele wskazuje, że nie. Narzeczeni nie chcą zgrzeszyć przeciwko czystości, ani nie dążyli do tego, aby (nawet bez współżycia seksualnego), podejmować wspólne życie prowadzone jak mąż i żona. Szukali innego rozwiązania, ale nie znaleźli.
Kwestia okazji do grzechu (zarówno bliskiej, jak i dalszej) dotyczy przecież nie tylko szóstego przykazania. A nawet gdyby ograniczyć się tylko do niego, można postawić pytanie, czy samo posiadanie komputera podłączonego do internetu jest bliską okazją do popełnienia grzechu oglądania pornografii?
Z pewnością jest to grzeszne narażanie się na grzech dla kogoś uzależnionego od pornografii, ale dla ludzi wolnych od takiego nałogu – nie. Świat pełen jest okazji do grzechu, czy jednak zawsze sprawdza się zasada „okazja czyni złodzieja”? Czy każdy, kto wchodzi do sklepu, kradnie? Czy każdy kierowca łamie przepisy (choć wsiadając do pojazdu ma do tego mnóstwo okazji)?
Zgorszenie?
Niektórzy spowiednicy zwracają również uwagę na jeszcze jeden aspekt opisanej sytuacji. Wskazują, że nawet jeśli narzeczeni wspólnie mieszkając, wytrwają w czystości aż do ślubu, to ich postawa może stanowić zgorszenie dla innych, którzy zechcą ich naśladować, nie mając wystarczająco silnej woli, aby nie ulec pokusie.
Również w tej kwestii niezbędne jest zbadanie okoliczności, czy faktycznie niebezpieczeństwo nakłonienia innych do podjęcia ryzykownej, prowadzącej do grzechu decyzji istnieje.
Można czy nie można?
Papież Franciszek tłumaczył kiedyś, co to jest kazuistyka. Wyjaśnił, że jest ona właśnie tym, „do czego uciekają się wszyscy ci, którzy uważają, że mają wiarę”, a znają tylko jej treść. Tak więc, „gdy mamy do czynienia z chrześcijaninem”, który tylko pyta, czy „wolno coś czynić i czy Kościół mógłby to a to uczynić”, to znaczy, że „albo nie ma wiary, albo jest ona zbyt słaba” – powiedział.
W lutym br. powiedział wprost, że chrześcijanin powinien być wolny od kazuistyki, ponieważ „bardzo jasno widzimy, że droga Jezusa prowadzi od kazuistyki do prawdy i miłosierdzia”.
Zwrócił też uwagę, że w kategoriach „można”, „nie można”, „jak daleko wolno, a jak daleko nie wolno” traktowali wiarę faryzeusze, którzy byli według Chrystusa obłudnikami.
„W Bogu sprawiedliwość jest miłosierdziem a miłosierdzie jest sprawiedliwością” – przypomina Franciszek. To prawda, którą szczególnie mocno trzeba pamiętać w konfesjonale. Niezależnie od tego, czy jest się spowiednikiem czy penitentem.
Czytaj także:
Wyznanie papieża Franciszka: „Boję się rygoryzmu”