separateurCreated with Sketch.

Smutek nieodbytych rozmów. Nie musi tak być!

MĘŻCZYZNA NA CMENTARZU
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Zyta Rudzka - 29.10.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Moja koleżanka dzień Wszystkich Świętych zawsze spędza samotnie.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

„Mąż i dzieciaki zostają w Warszawie, tu idą na rodzinne groby, a ja jadę na drugi koniec Polski, żeby się spotkać z moim ojcem. Nie żyje od ośmiu lat, ale z roku na rok coraz bardziej za nim tęsknię. Bardzo mi go brakuje, ile historii chciałabym mu opowiedzieć, ile zdjęć pokazać, wyżalić się, pochwalić…”.

To fajnie, że miałaś taką bliską więź z ojcem, komentuję.



Czytaj także:
Tata jak z filmu. 3 wizerunki ojca w kinowych produkcjach

 

Nieobecny rodzic. Kontakt, którego nie da się nadrobić

Odpowiedź mnie zaskakuje:

„Ale ja mojego taty wcale nie znałam! To znaczy – znałam, przecież rodzice nie byli rozwiedzeni. Ale nie pamiętam, żebym kiedykolwiek z nim rozmawiała tak w cztery oczy. Mieszkaliśmy na wsi, w mieszkaniu służbowym w przychodni zdrowia. Tata był lekarzem. Takim typowym wiejskim, do którego się biegło w środku nocy i waliło w szybę, żeby otworzył, bo któraś rodzi albo chłop przyszedł pijany, z siekierą gania i trzeba było kogoś przenocować.

Tata był całkowicie oddany pacjentom, a oni go uwielbiali. Na jego pogrzebie płakali również mężczyźni.

Bardziej znałam tego lekarza, który był moim ojcem, niż jego samego.

Nie wiem, co było przyczyną, że on, chłopak z mieszczańskiej rodziny, zaraz po studiach rzucił wszystko i wyjechał daleko za Białystok, do małej wsi, tu założył rodzinę i całkowicie poświęcił się swojej pracy.

Jednak to piękne powołanie sprawiło, że go nie było ani dla żony, ani dla dzieci. Był pięć metrów dalej, za ścianą, był z pacjentami. My z bratem i mamą trzymaliśmy się razem”.



Czytaj także:
Przystojny tata czterech córek dzieli się zabawnymi rodzicielskimi poradami [ZDJĘCIA]

 

Tata, który ma czas tylko na pracę

„Czasami mam żal, że kiedy była niedziela albo jakieś wolne chwile, kiedy byliśmy tylko w czwórkę, to mama kazała nam chodzić na paluszkach, ci, ci, tata śpi.

Nie dopuszczała nas do niego, a on sam też najwyraźniej nie miał potrzeby spędzania czasu z dziećmi. Był zbyt zmęczony albo tak wychowany”.

Figura nieobecnego ojca nie jest, oczywiście, zarezerwowana dla córek wiejskiego lekarza.

Istnieją badania pokazujące, że ojcowie małych dzieci często, i bez potrzeby, zostają dłużej w pracy. Najchętniej wróciliby do domu, jak dzieci będą już spały.

Ojciec obecny tylko fizycznie, to ojciec porzucający swoje dzieci. Tata kocha, ale nie okazuje. Zaspokaja potrzeby materialne, ale krzywdzi emocjonalnie.



Czytaj także:
Nie chcę być jak mój ojciec/moja matka. Co robić? Rozmowa z księdzem

 

Żal dziecka, które tęskni

Dziecko czuje się niedokochane, bezradne. Nic nie warte, bo przecież nie ma we mnie nic interesującego, skoro tata niby pyta: jak tam w szkole, ale odpowiedzi nie słucha. Sam o sobie też nic nie mówi.

Wycofany z życia domowego mężczyzna bywa postrzegany przez domowników jak tykająca bomba zegarowa.

Zła ocena, coś się zbiło, coś złego się zdarzyło – i już pada niby niewinne zdanie: „Tylko nie mów tacie!”.

My, kobiety lubimy dbać o dobry nastrój w domu. Czasami aż do przesady. Coś tam zataimy przed mężem, niewinnie przekłamiemy, umniejszymy stratę, żeby nie denerwować, uniknąć kłótni, żeby nie bolało.

Ale ten ból wróci. Skumuluje się z innym bólem po innych małych kłamstwach i nie da się tego niczym zalepić. Odgradzanie się w rodzinie ma wysoką cenę.

Ojciec nie gniewa się, ale też nie pyta: „A z kim wracasz ze szkoły? A dlaczego ta Ola jest taka fajna?”. Oddalony ojciec nie krzyknie, ale też nie przytuli. Dzieci boją się gniewu ojca, a może się okazać, że on nawet muchy nie skrzywdzi.


OJCIEC BAWI SIĘ Z SYNEM
Czytaj także:
Jestem ojcem. Spędzam z dziećmi tyle czasu, ile się da. To chyba normalne, nie?

 

Niedostępność emocjonalna rodzica kładzie się cieniem na całe dorosłe życie

Córki takich mężczyzn mogą mieć trudności ze zbudowaniem małżeńskiej wspólnoty. Zabiegają o uwagę, ale też nie potrafią, obawiają się otworzyć z całym swoim bogactwem emocji, z kompleksami, lękami, porażkami, złymi doświadczeniami. Po prostu nie umieją emocjonalnie „poruszać się” w tym męskim świecie.

Moja koleżanka, córka wiejskiego lekarza pojedzie na grób ojca, żeby przynajmniej symbolicznie odtworzyć przymierze ojca z córką. Ale tej pustki tak do końca nie da się wypełnić.

Cisza jest gorsza niż ostra wymiana zdań. Lepiej się pokłócić – jest szansa, żeby się coś o sobie dowiedzieć. Rozczytać w sobie jakieś skargi, wzajemne pretensje, zmierzyć się z tym, coś pozmieniać. Unikając konfliktów buduje się obcość, która potrafi boleć przez całe życie.

Często nad grobami bliskich właśnie o tym myślimy, że nie zdążyliśmy się pożegnać, coś sobie powiedzieć, wyjaśnić, wykrzyczeć. Było w nas za mało odwagi albo za dużo wstydu. I pojawia się żal. Poczucie utraty. Nieodwracalności sytuacji. Cierpimy.



Czytaj także:
Wszystkie błędy mojej mamy, których nie chciałabym powtórzyć

 

Cierpienie „niedokończonych rozmów”

Warto się nim zaopiekować. Masz w sobie wiele słów, które chciałabyś powiedzieć swoim ukochanym zmarłym, ale jednocześnie pewnie jest też w tobie dużo zaniechania do żyjących.

Przecież ktoś jest obok. Ktoś z kim pójdziesz na rodzinne groby. Albo ktoś do kogo długo nie dzwoniłaś. Z kimś coś się łączyło, ale przez zwykły brak czasu, zaniedbanie, kłótnię – kontakt się urwał.

Dobrze jest rozpoznać tą przestrzeń niewypowiedzianych uczuć, nieuczynionych gestów, zaniechanych uścisków. Odbudowywanie relacji nie zawsze jest łatwe.

I wcale nie musi takie być. Przecież nie chodzi o to, żeby wszystko było jak w familijnym filmie, kiedy widowiskowo wyrzucamy z siebie wszystko, a potem rzucamy się w miłosnym uścisku i żyjemy sobie długo i szczęśliwie.

To napięcie, żeby wszystko skończyło się tandetnym happy endem – nie jest wcale dobre. Nawiązywanie głębszego, bardziej emocjonalnego kontaktu nie musi być zadośćuczynieniem. Gwarancją uwolnienia od poczucia krzywdy, żalu.

Nie wszystko musimy zrozumieć, przebaczyć, zapomnieć. Nie wynik dogadywania się liczy, ale sama próba podjęcia dialogu. To wystarczy, żeby było trochę lżej. Nie tylko w dzień Wszystkich Świętych.


Lampka oliwna na pomoście
Czytaj także:
Czy wiesz, czego umierający żałują najbardziej? Nie jest za późno, by zmienić swoje życie

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!