„Siadaj człowieku i gadaj, a nie tak bez sensu stoisz”. Zdanie to zapamiętam na długo. Powiedziała je do mnie w trakcie pewnej rozmowy 99-letnia dziś dr Wanda Półtawska.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Panią doktor Półtawską miałem okazję spotkać osobiście. Kilka lat temu prowadziła część rekolekcji, na które wybrałem się wraz z moją rodziną.
Wanda Półtawska – trudna, żywa legenda
Wszyscy wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z żywa legendą, najczęściej kojarzoną z postacią św. Jana Pawła II. Wielu z nas udało się na to kilkudniowe spotkanie po przeczytaniu jej książek. Ja miałem podobnie. Nim trafiłem na wykłady dr Wandy, najpierw przeczytałem jej wspomnienia z obozu koncentracyjnego.
Pierwszą naszą rozmowę zacząłem właśnie od książki „I boję się snów”. Wspomniałem, że odnoszę się do niej we wstępie do mojego doktoratu. To wówczas ostro stwierdziła, abym tak nad nią nie stał, tylko „siadał i gadał”. Znajomy ksiądz, który siedział obok, „zrobił wielkie oczy”. Potem wspomniał, że środowiska rodzinne w kościele mówią o rzeczach ważnych.
Kapłan ewidentnie nie spodziewał się reakcji naszego gościa. Pani doktor stwierdziła: „Co z tego, że mądrze mówicie, skoro gadacie do siebie?”.
Na obiedzie koleżanka siedząca obok naszej wykładowczyni spotkała się z burą, gdyż nie zjadła jednego kartofla, „który w obozie wystarczyłby na cały dzień dla więźnia”. Kolega, który miał następnie zaprosić panią doktor na wykład, przez pięć minut krążył przy jej drzwiach, obawiając się zapukać. Aha, kolega miał prawie dwa metry i do chuderlaków nie należał.
Czytaj także:
Św. Jan Paweł II – dobro narodowe w szufladzie. Jak to możliwe?
Surowa doktor Półtawska?
Taki obraz może jawić się wielu osobom, które spotykają autorkę „Beskidzkich rekolekcji”. Z całą pewnością jest ona osobą surową w kontakcie. Nie zważa na konwenanse. Dla niej białe nie ma żadnych odcieni szarości. Gdy coś jest czarne, to trzeba wprost powiedzieć, że jest złe.
Trzy dni spędzone obok doktor Wandy uświadamiają jedno: jest to niezwykła osoba, a jej surowość to zaledwie jeden z elementów tej niezwykłej postaci.
Słuchając jej, człowiek uświadamia sobie bowiem, z jak niezwykłego formatu osobą ma do czynienia. Mając wówczas prawie dziewięćdziesiąt lat, potrafiła mówić do nas przez wiele godzin w ciągu dnia. Nie było to jakieś ględzenie.
Było to świadectwo osoby, która wielokrotnie w życiu zetknęła się z najgłębszym złem i najczystszą świętością. Język i forma tych wykładów powodowały, iż człowiek całkowicie zapominał o czasie: „Takich ludzi już nie ma” – można by powiedzieć.
Czytaj także:
Czy katoliczka może być feministką? Jan Paweł II przekonywał, że tak
Słowa doktor Duśki
Nie da się w pełni zrozumieć kontekstów i słów dr Wandy bez zerknięcia do jej książek. Moim zdaniem „I boję się słów” bardzo mocno wyjaśnia jej postawę wobec świata. Jest ona surowa, ostra, wręcz czasami niemiła. To ewidentnie odstrasza.
Taka jej postawa pojawia się jednak przede wszystkim w sytuacji, w której widzi, gdy ktoś cynicznie chce zniszczyć rodzinę lub ludzkie życie.
Widziała osobiście, jak esesman zabija niemowlaka. Czy można jej się dziwić, że tak o życie walczy? Na samej sobie doświadczyła zła w postaci najgłębszej, najbardziej wyrafinowanej. Znajoma, którą skrytykowała za marnotrawienie jedzenia, nie miała do niej o to pretensji. Znała jej historię. Ale jej obozowe doświadczenia to nie wszystko.
Słuchałem jej wykładów pamiętając, że jest ona psychiatrą. Gdy regularnie wracam do nich, wsparty lekturą książek „Stare rachunki”, „Samo życie” oraz „Z prądem i pod prąd” to mam świadomość spotkania rzetelnego badacza ludzkich zachowań. Wiele razy sam się irytowałem wypowiedziami pani doktor. Dyskusyjne jest dla mnie twierdzenie wskazujące, że każda para zamiast In vitro może rozważyć adopcję lub pogodzić się z tym, że jest bezpłodna. Polemizowałbym także z twierdzeniem, zgodnie z którym obowiązkiem chłopaka, którego dziewczyna zaszła z nim w ciążę jest poproszenie jej o rękę. Z drugiej jednak strony, ja nie skończyłem jeszcze czterdziestu lat, a dr Wanda ma kartotekę ze spraw, którą założyła sześćdziesiąt lat temu..
Czytaj także:
Łam zasady jak… Maryja! Prawda o największej nonkonformistce w historii świata
Słowa, które wbijają
W trakcie ostatniego spotkania z dr Półtawską zdecydowałem się przełamać moje obawy związane z jej tonem oraz sposobem bycia i spytałem ją o pewną rzecz. Prosiłem o radę, w jaki sposób mówić o rzeczach ważnych do ludzi, którzy są ode mnie starsi, mądrzejsi i bardziej utytułowani. Rozpoczynałem wówczas pracę naukową i zaczynałem zajmować się bioetyką.
Pani doktor powiedziała stanowczo, ale jednocześnie ciepło: „Człowieku, przecież ty mówisz o rzeczach oczywistych. Mówisz o ludzkim życiu, to zrozumie każdy przedszkolak. To jest coś najważniejszego”. Bardzo chcę pamiętać o tym zdaniu.