Aleteia logoAleteia logoAleteia
piątek 26/04/2024 |
Św. Anakleta
Aleteia logo
Duchowość
separateurCreated with Sketch.

Musieli spać w stajni, bo ich osioł zbyt głośno ryczał. Alternatywna historia Bożego Narodzenia

OSIOŁ

Edin Hopic/Unsplash | CC0

Karolina Sarniewicz - 27.12.17

Byliśmy wściekli i zrozpaczeni. Osioł zjadł wszystko, co mieliśmy. Byliśmy głodni i zziębnięci. Nie mieliśmy gdzie się umyć, a spaliśmy na kamieniach i sianie. Gdy przebudziłam się w nocy, dotarło do mnie: przecież to samo, co ja, czuła kiedyś Maryja!

Wakacje w Boliwii 

Anne to znana kanadyjska adwokat, pracująca na co dzień w pewnej dużej kancelarii prawnej w Ottawie. Jej mąż, Thomas – też prawnik – na pierwszych stronach gazet pojawia się niewiele rzadziej niż ona. Z obawy przed identyfikacją prosili, bym ukryła przed czytelnikami własne nazwiska.

Wprawdzie występowanie przez kilka dni w roli współczesnej świętej rodziny to żadna ujma, ale historia pani adwokat, która tak pokochała osła, że nie chciała wrócić do kraju, mogłaby lekko wstrząsnąć jej środowiskiem zawodowym.

Cała historia zaczęła się, kiedy w lipcu 2014 roku Thomas z okazji dziesiątej rocznicy ślubu wyciągnął żonę na wakacje w boliwijskie góry. Plan ich podbicia był nader ambitny – chcieli pieszo zdobyć szczyt Illimani. Ale że nie w smak było im nosić na plecach kilkanaście kilogramów dobytku, postanowili kupić osła od lokalnej ludności.


BOŻE NARODZENIE, AFRYKA

Czytaj także:
Nigdy nie jesteś tak biedny, żeby nie móc się podzielić. Afrykańskie Boże Narodzenie

Coach, czyli trener…

„Osiołek był już trochę stary” – pisała mi w mailu Anne, gdy poprosiłam o streszczenie mi tej dziwnej historii. „Ale właściciel tłumaczył, że jest pełen energii i zadziała na nas motywująco, kiedy nie będziemy mieli siły już iść. Zainspirowani tą informacją postanowiliśmy nazwać go Coach (trener). Dowiedzieliśmy się dokładnie, co musi jeść i kiedy odpoczywać, po czym zainstalowawszy mu na grzebiecie nasze tobołki, wyruszyliśmy w drogę”.

Szło się doskonale, ale tylko do momentu, kiedy nadeszła chwila pierwszego oślego posiłku. „Daliśmy Coachowi słomę i trawę, a on zaczął się zachowywać, jakby kompletnie się na nas obraził. Położył się na środku drogi i zaczął przeraźliwie ryczeć. Razem z mężem skakaliśmy wokół niego jak koło rozkapryszonej księżniczki. Koniec końców oddaliśmy mu swoje jedzenie – które połknął w kilka sekund i chciał jeszcze – nie mieliśmy pojęcia, co robić dalej”.

Alternatywna historia Bożego Narodzenia

Dzisiaj Anne, kiedy o tym opowiada, śmieje się do rozpuku. Wtedy w ogóle nie było jej do śmiechu, bo sytuacja była poważna. Robiło się ciemno, zimno, o powrocie nie było mowy – trzeba było iść przed siebie, żeby znaleźć nocleg. A Coach nie dość, że domagał się kolejnych porcji ludzkiego jedzenia, to jeszcze nie chciał nosić tobołków. W dodatku miał tak mało siły, że musieli pomagać mu iść, sami dźwigając rzeczy.

„Bolały nas stopy i kręgosłupy. Od ryków osła pękały nam w uszach bębenki. Nie wiedzieliśmy, gdzie dojdziemy i czy dojdziemy. Zaczęliśmy się modlić, żeby stał się jakiś cud”.

W końcu dotarli w miejsce, gdzie stały trzy wiejskie chatki i stajnia. Thomas próbował przemówić do osła, żeby na kilka chwil się uspokoił. Ten jednak im bliżej domostw byli, tym głośniej ryczał. „Weźcie się stąd i zabierzcie to dzikie zwierzę!” – powiedział im ktoś, kogo prosili o nocleg. „Spać nam wszystkim nie daje”.

Po kilku próbach wzbudzenia w Boliwijczykach litości ze zmęczenia padli i zasnęli w stajni.




Czytaj także:
Najpiękniejsze pieśni maryjne z Bliskiego Wschodu

Poczułam się jak Maryja

„Byliśmy wściekli i zrozpaczeni – opowiada Anne – Nie wiedzieliśmy, co będzie dalej. Coach zjadł wszystko, co mieliśmy. Byliśmy głodni i zziębnięci. Nie mieliśmy gdzie się umyć, a spaliśmy na kamieniach i sianie. Dobrze, że przynajmniej osioł zmęczył się dość szybko i zasnął, a jego ciało grzało nas, kiedy spaliśmy.

Gdy przebudziłam się w nocy, dotarło do mnie: przecież to samo, co ja, czuła kiedyś Maryja! Ale to nie była jedynie zabawna refleksja, którą wyjątkowo zadowolona z siebie podzieliłam się rano z Thomasem, że tak właśnie mogło wyglądać Boże Narodzenie. Że być może nie tyle zawinili ludzie, którzy nie chcieli przyjąć świętej rodziny do domu, co osioł, który ryczał tak, że nikt o zdrowych zmysłach nie chciał tego znosić.

To, co przyszło mi wtedy do głowy i przeszyło mi serce, było czymś o wiele głębszym. Jak bardzo Mamę (i przyszywanego Tatę) mojego Boga musiało boleć to osamotnienie, kiedy On przychodził na świat.

Mamy z Thomasem dwoje dzieci i doskonale pamiętam, jak pod koniec ciąży z synem odeszły mi wody w samochodzie i bałam się, że nie dotrę na czas do szpitala. Trudno mi sobie wyobrazić przeżywanie czegoś podobnego w stajni, w której spaliśmy.

To musiało być naprawdę straszne iść w zaawansowanej ciąży przez nieznane tereny, bojąc się każdego cienia. Myśląc o tym, że nie ma się co jeść i co pić, gdzie się położyć i w co owinąć noworodka, który mógł się pośpieszyć na świat w każdej chwili. Jak heroiczne musiało być wtedy zaufanie Bogu i niewyrzucanie Mu, że ich przed tym nie uchronił?”

Osioł na emeryturze 

Historia Anne i Thomasa skończyła się happy endem, chociaż trwała dużo krócej niż przywidywano, bo już następnego dnia wrócili tam, skąd przyszli.

Osiołka pokochali tak bardzo, że nie chcieli go sprzedawać. Niestety przetransportowanie go z Boliwii do Kanady – zważywszy zwłaszcza na jego zamiłowanie do krzyków – byłoby średnio możliwe.

Anne postulowała nawet, żeby zostali w Boliwii sprawować nad nim dożywotnią pieczę, ale jej mąż bladł za każdym razem, kiedy mu o tym wspomniała. Zrobili więc casting na nowego opiekuna dla Coacha i po długich naradach został nim starszy pan, który mógł zapłacić najmniej, ale dawał pewność, że zapewni mu pełną miłości emeryturę (w portfelu nosił zdjęcia swoich poprzednich osłów).

Wspomnienia duchowe z tamtych wydarzeń pozostają do dziś. „Po powrocie od razu chwyciłam za różaniec, żeby podziękować Maryi za to, ile dla nas zrobiła, żebyśmy mogli być zbawieni. Odtąd zawsze w Adwencie, kiedy mówi Bogu «tak» przypominam sobie mój ból stóp, głód, wyczerpanie, lęk i upokorzenie, i mówię do niej: «Jesteś wspaniałą i odważną kobietą. Jesteś naszą najprawdziwszą Mamą»”.


OBRAZEK MARYI W MIESZKANIU

Czytaj także:
Szukamy mieszkania, a na zdjęciu jednego z ogłoszeń: Maryja! Dalej już poszło migiem

Tags:
Boże NarodzenieMaryjaświadectwo
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail