Zastanawiałaś się, co dzieje się w sercu Boga, gdy Twoje życie leci na łeb na szyję, a każdy napotkany człowiek wydaje się znać antidotum na Twoje problemy? Albo gdy czujesz, że popełniasz wtopę za wtopą, już nie masz sił, a kolejny dzień wcale cudownie nie odmieni Twojego życia?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Każda z nas zna te momenty.
Ludzie mówią Ci, że dawno powinnaś od niego odejść, albo wprost przeciwnie – że jesteś zbyt wymagająca, i że z takim nastawieniem nigdy nikogo nie znajdziesz.
Słyszysz bolesną krytykę pod adresem swojego macierzyństwa, małżeństwa, singielstwa (?), jakiegokolwiek innego -stwa, i drżysz przed rozciągniętą pomiędzy ścianami Twoich możliwości poprzeczką, wysoką lub zbyt niską.
Krytyka. A jeżeli oni mają rację?
Zaczynasz wierzyć w słuszność osądów. Przypisujesz im kosmiczne moce. Zaczynasz zastanawiać się, czy wszystko z Tobą dobrze. Jazgot odbija się echem w Twojej głowie.
Wątpisz w siebie. Znowu przekroczyłaś żałosny próg tzw. życiowego rozczarowania. Ile masz lat? Aż tyle? Zamiast nowej ziemi, pulchnych dzieci, falującej chorągwi w dłoni, wianka panny młodej, zdobywasz kolejny martwy punkt. Tak, jesteś Kolmbem tej kategorii.
Chełpiłaś się przed znajomymi, że nie będziesz popełniać tych samych błędów wychowawczych, co Twoi rodzice. No i teraz masz – dobija Cię fakt, że rozmijasz się z tym postanowieniem znacznie częściej, niż je realizujesz. Czujesz się zakładniczką sławetnego „a nie mówiłam…” i nie masz pieniędzy, aby spłacić zażądany przez siebie okup.
Czytaj także:
Mówią Ci „nie”? Podziękuj i do przodu!
Przecież miało być inaczej
To miał być już ten facet. Nie udało się. Analizujesz siebie po raz pięćdziesiąty. Siła odrzucenia właśnie zmiażdżyła Ci klatkę piersiową, ale i tak nie uwierzysz – a przynajmniej nie tak od razu – że w tym wszystkim chodzi o Twoje prawo do tego, co dla Ciebie najlepsze.
Już dawno temu przechrzciłaś swoje imię na „Leniwa”, „Za bardzo”, „Za mało” i „Nie umiesz tak po prostu wziąć się za swoje życie”. Zamiast Gośka czy Anka, wołasz – „Ciągle walisz na skróty”, „Nie wyjdziesz do ludzi, do świata”, „Chowasz się za swoimi lękami jak za żywopłotem i z zazdrością podglądasz powodzenie innych”. Nie wiem, jak możesz z kimś takim wytrzymać.
Nawet nie jesteś złamana. Jesteś nadłamana. Jak kawałek zbożowego batonika, który ktoś wziął do ust i zawinął z powrotem w papierek. Teraz nikt nie chce go dojeść. Wszyscy wiedzą, że nadgryziony i taki „fe”.
Wytresowano nas – nie boję się użyć tak mocnego słowa – do spodziewania się kary za swoje pomyłki, przypały i nieudane historie. Nawet jeśli jeszcze nie wszczęłaś postępowania w swojej sprawie, ktoś inny na pewno już zrobił to za Ciebie. Żyjemy w ciągłej, prymitywnej walce o przetrwanie. Boimy się o to, co się stanie, kiedy inni odkryją jakie z nas podłamane istoty. Nasz umysł i serce zawieszają się zwykle w momencie „dwie minuty przed”, nie potrafiąc znieść napięcia, jakie rodzi się z przyznania się do prawdy, zwłaszcza tej „o sobie samej”.
Koniec, czyli początek
Piszę o tych wszystkich miejscach, które stawiają mnie i Ciebie w potrzasku lęku o to, czy będę przyjęta. Zwłaszcza wtedy, gdy nie daję sobie do tego prawa. Każda z nas jest kobietą „z doświadczeniami”. Każda z nas jest w czymś nadłamana.
Dopiero ostatnio doszło do mnie, że ten terroryzm porażek w jednym jedynym kontekście jest totalnie bezpodstawny. Jeśli chodzi o Boga, „koniec” nie do końca znaczy to, co znaczy. Najczęściej jest Początkiem. Choć prawda, wygląda jak koniec i można czuć się w tym trochę zdezorientowaną.
Nie będzie wołał ni podnosił głosu,
nie da słyszeć krzyku swego na dworze.
Nie złamie trzciny nadłamanej,
nie zagasi knotka o nikłym płomyku.
Dobitnie to usłyszałam.
Kiedy życie rozwala się cegła po cegle, Bóg nie złamie mnie.
Nie zgasi. Nadłamanej, nikłej, półprzeźroczystej – nie strąci w przepaść. Nie dowali.
Nie zrobi tego.
Właśnie to dzieje się w sercu Boga, gdy życie krzyżuje nam plany. On nas nie dobija. Nie czerpie satysfakcji ze stanu rozbicia. Nie pastwi się. Nie moralizuje. Nie znajduje na to pasującego przysłowia. Nie torpeduje spojrzeniem. Nie wyrywa z korzeniami. Nie zamienia na lepszy model.
Nie spisuje nas na straty. Przepiękne i tajemnicze zarazem. Co On o nas wie, czego my nie wiemy?
Czytaj także:
Jak radzić sobie z własną złością i trudnymi emocjami, żeby nie okazać się hejterem?