Dni wielu z nas to ciągły młyn. Biegniemy od jednej rzeczy do drugiej. Sugestia, aby zwolnić i pomedytować w skupieniu, uważnie – może brzmieć jak zaproszenie do wspinaczki na Everest. Ale nasze wewnętrzne ja podpowiada: to warte wysiłku.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Anglosaskie pojęcie mindfulness, tłumaczone jako uważność, robi zawrotną karierę w korporacjach i dużych firmach. We Wrocławiu, Gdańsku, Poznaniu, Krakowie czy Warszawie co rusz odbywają się sesje, warsztaty i kursy, podczas których dyplomowani trenerzy i psychoterapeuci w oparciu o świeckie techniki medytacyjne (przegląd ciała, uważny ruch, skupienie na oddechu) uczą zestresowanych pracowników, że życie nie toczy się od planu do zakończenia, ale tu i teraz, w każdej chwili.
Nie tylko wtedy, kiedy jestem w pracy, ale także, a może przede wszystkim wtedy, gdy z niej wracam. W drodze przez park mogę kogoś spotkać… Kto wie, może najważniejszą osobę mojego życia. Jednak, żeby się przekonać, kim ten człowiek stanie się dla mnie, muszę mu poświęcić uwagę, skupić się na nim, patrząc mu w oczy i wsłuchując się w ton jego głosu, dokładnie w tej chwili, która stała się naszą wspólną.
Nieprzypadkowo zeszłam na temat niebezpiecznie dryfujący w kierunku miłości… Bo dla zakochanych stan uważności to stan naturalny – gdy są razem, nic innego nie ma znaczenia. Kontemplują siebie nawzajem jak dziecko kontempluje świat w pierwszy raz zobaczonym liściu, kwiecie, morzu.
Czytaj także:
Czego możemy nauczyć się od Tajów?
Uważność, czyli życie tu i teraz
Takiego bacznego przyglądania się, skupionego uczestnictwa w spotkaniu z innym i w każdej chwili naszego życia, trenerzy uważności nie tylko uczą podczas warsztatów, ale przede wszystkim polecają do praktykowania na co dzień.
Uważność sprowadza bowiem naszą świadomość do chwili bieżącej, pozwalając dostrzec, co się dzieje wewnątrz i na zewnątrz nas – mówi Jen Johnson, doradca i nauczyciel uważności z Wilmington w Północnej Karolinie. Skupienie całej swojej uwagi na tym, co tu i teraz daje nam „przestrzeń”, oddech, który pozwala na refleksję, zanim zareagujemy automatycznie.
Dzięki niej możemy lepiej kontrolować własne reakcje w różnych okolicznościach życiowych, także tych mało przyjemnych. Uważna medytacja może pomóc w łagodzeniu niepokoju, depresji, bólu i stresu. Uważność można trenować – zarówno na drodze systematycznej, konwencjonalnej medytacji pod okiem nauczyciela, jak i poza nią, w zwykłych chwilach naszego życia.
Dr n.med. Stanisław Górski, lekarz i trener mindfulness z Krakowa, mówi, że praktykowanie uważności w życiu codziennym to sedno i cel, do którego trzeba dążyć. I choć tak jak w sporcie, łatwiej i efektywniej jest ćwiczyć pod okiem trenera, to miliony osób robi to bez takiej pomocy, dla swojej osobistej korzyści. Te dwie formy mogą się nawzajem wspierać i uzupełniać.
Czytaj także:
Jedno słowo kontemplacji. Czym jest medytacja chrześcijańska?
Spróbuj posiedzieć nieruchomo przez krótką chwilę
Jeśli jesteś typem niespokojnym, Johnson sugeruje wprowadzenie do planu dnia dwuminutowych chwil nieruchomego siedzenia. Kiedy zachowanie bezruchu stanie się łatwiejsze, zwiększ swoje sesje do 5 minut. „Jeśli przyłapiesz się na myślach w rodzaju nie mam na to czasu, zapamiętaj tę skłonność do pośpiechu – mówi Johnson. – Powiedz sobie: O, to jest ta skłonność do pośpiechu. Co by się stało, gdybym dla rozluźnienia się w tej nieprzyjemnej chwili wzięła głęboki oddech i spróbowała posiedzieć nieruchomo jeszcze minutę?”. Jeśli potrzeba ucieczki pojawi się ponownie, spróbuj to powtórzyć. Przez samo dostrzeżenie tego stanu, gwałtowne uczucia opadną i uspokoisz się. Wtedy zrozumiesz, że bezruch, w którym jesteśmy skoncentrowani, sprzyja myśleniu i kontemplacji. Jedno z badań wykazało zwiększoną odporność na stres po 25 minutowej, uważnej medytacji prowadzonej trzy dni z rzędu.
Uważność możesz też praktykować w powszednich czynnościach, w codziennym ruchu. Staraj się zauważać fakturę przedmiotów, otaczające nas zapachy czy nawet frustrację narastającą w długiej kolejce do kasy. Prysznic we własnej lub hotelowej łazience, spacer po nadmorskiej plaży lub choćby pobliskim parku – każda czynność może być wykonywana bardziej świadomie. Oto kilka prostych sposobów na wejście w tryb uważny:
Czytaj także:
Ciągle się spieszysz i poganiasz dzieci? Spróbuj tego!
Spróbuj dobrze pozmywać naczynia
Całkowite zaangażowanie zmysłów podczas tej czynności może pomóc wyciszyć nasze wewnętrzne lub nawet zupełnie zewnętrzne utyskiwanie i odsunąć stres. Przeprowadzono eksperyment na grupie 51 studentów, którzy mieli podejść do zmywania w bardziej uważny sposób. Czując zapach mydła, temperaturę wody, zaschnięty brud, a potem śliską powierzchnię czystego talerza – rzeczywiście uspokajali się. Zanotowano u nich 27-procentowy spadek nerwowości i 25-procentowy wzrost poczucia inspiracji.
Spróbuj pobawić się w kolorowanki
Biorąc pod uwagę jak wiele jest teraz na półkach księgarskich stylowych kolorowanek dla dorosłych może być tak, że część z nas już odkryła uspokajające efekty sięgnięcia po kredki, farby i flamastry. Znalezienie sposobu na twórcze wyrażenie siebie – taniec, grę na instrumencie czy pisanie – usuwa emocjonalny stres i otwiera nam możliwość skoncentrowania się na bieżącej chwili. Tak uważa dr Susan B. Lord, lekarka rodzinna z Massachusetts i dyrektor Centrum dla Pokoju przez Kulturę.
Czytaj także:
Terapia kolorowankami – to naprawdę działa!
Spróbuj jeść bez pośpiechu
Ponieważ jemy wiele razy dziennie, mamy niezliczoną ilość okazji, aby spróbować uważności. Naukowcy twierdzą, że uważne jedzenie może poskromić jedzenie emocjonalne i niezdrowe wybory żywieniowe. Siadajmy do jedzenia bez żadnych czynników rozpraszających wokół, żujmy powoli, koncentrując się na każdym kęsie, delektując się jego smakiem, zapachem i strukturą. Początkującym dr Lord proponuje dodawanie do codziennych posiłków składników – niespodzianek, co może pobudzić zdolność uważnego jedzenia. Przy śniadaniu do jajek dodajmy na przykład tajski sos, a do kanapki z wędliną na lunch włóżmy plaster kremowego awokado. Nawet wizyta w supermarkecie może być przeżyciem wypełnionym uważnością, choćby w dziale owocowo-warzywnym, gdzie można dotykać i wąchać produkty, które wybieramy. A co dopiero, gdy podczas wakacyjnych wypraw zawitamy na pachnący morzem targ rybny, pełen aromatycznych, kolorowych przypraw wschodni suk czy stoiska ze śmietaną, serami, truskawkami, jagodami, grzybami w któryś wtorek czy sobotę w niewielkim, polskim miasteczku…
Czytaj także:
Nie katuj się dietą. Zmień sposób jedzenia!
Spróbuj przyjrzeć się życiu mieszkańców akwarium
Nieprzypadkowo akwarium to częsty element wystroju wnętrz w przychodniach i gabinetach medycznych. Spędzanie czasu przed miniaturowym morskim światem może bowiem obniżyć tętno i poprawić nastrój. Według naukowców z National Marine Aquarium i uniwersytetu w Plymuth w Wielkiej Brytanii naturalne środowiska same w sobie pozytywnie wpływają na ludzi, tym bardziej więc te kolorowe, żywe stworzenia przesuwające się w ciszy przed naszymi oczami są zdolne absorbować naszą uwagę i pozwalają nam łatwiej się skupić.
Spróbuj zajrzeć do ogrodu
Cheryl Wilfong, autorka „The Meditative Gardener” mówi, że lubimy odwiedzać ogrody nie tylko dlatego, że przebywanie wśród roślin i kwiatów to przyjemność sama w sobie, ale także dlatego, że to zarazem możliwość schronienia się przed zgiełkiem świata, doskonałe miejsce służące kontemplacji. A kontemplować można zarówno wtedy, gdy tylko podziwiamy wspaniałe widoki i zapachy, jak i wtedy, gdy sami pracujemy w ogrodzie. Kiedy samotnie sadzimy, przycinamy, pielimy chwasty, nasza uwaga rzadko jest rozpraszana. Chyba że znów jak co roku przyjdzie nam zmagać się z plagą gołych ślimaków… ale i to żmudne zbieranie może być chwilą porównywalną z grzybobraniem czy zbieraniem jagód w lesie. Powtarzalne ruchy i świadomość skupiona na wyrywaniu chwastów pobudzają ośrodki relaksacyjne w mózgu, co zmniejsza fizyczne i emocjonalne reakcje wywołane stresem. Wilfong wskazuje, że spokojne otoczenie sprzyja praktykowaniu uważności. Sprawia, że uświadamiamy sobie nasze osobiste, mentalne chwasty i już samo to daje możliwość, by się ich pozbyć, tak by nasze szczęście i spokój mogły wzrastać swobodnie.
Czytaj także:
Magda Frączek: Życzę Ci spełnienia pragnień!
Uważne spojrzenie umysłu
Zajmujący się uważnością naukowo ks. dr Stanisław Radoń z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Papieskiego im. Jana Pawła II przytacza ciekawy eksperyment, przeprowadzony na grupie osób bez doświadczenia medytacyjnego (Moor, Gruber, Derose, Malinowski, 2012). Zadaniem badanych osób było codzienne medytowanie, polegające na koncentracji na oddechu oraz zauważaniu wędrowania myśli.
Wyniki ujawniły, że pierwsze efekty pojawiły się już po ośmiu tygodniach, a osoby praktykujące w tym czasie codzienny, dziesięciominutowy trening uważności istotnie poprawiły swoje zdolności do koncentracji, a w ich mózgach pojawiło się więcej połączeń neuronalnych.
Dla nauki to ważny dowód, że przebadana osoba rzeczywiście i na trwałe widzi, słyszy i odczuwa więcej. Z kolei z osobistych badań i doświadczeń księdza doktora pochodzi obserwacja, według której bardzo wysoki wskaźnik uważności mają… artyści. „Ludzie twórczy nie kierują się bowiem lękami, uprzedzeniami czy sugestiami, ale mają oczy szeroko otwarte na otoczenie i na drugiego człowieka” – mówi.
Naukowiec, który zna wiele badań na temat skuteczności podejmowania praktyk medytacyjnych podkreśla też, że „głównym wnioskiem z prowadzonych badań jest teza, że nie typ medytacji, ani czas trwania sesji, ale systematyczność jej stosowania przyczynia się istotnie do pozytywnej efektywności treningów uważności”.
Warto więc przynajmniej próbować patrzeć na siebie nawzajem i na to, co nas otacza, tak jak św. Augustyn patrzył na słowa Ewangelii według św. Jana: uważnym spojrzeniem umysłu.
„Człowiek potrzebuje oderwania się od nurtu życia bystrego” – mówi w swoich rozważaniach na temat medytacji o. Leon Knabit, benedyktyn, autor wielu książek, publikacji, audycji, bloga… znany i ceniony jako wielka osobowość, mądry, dobry, uważny człowiek.
Medytacja, kontemplacja… można ten stan nazywać najrozmaiciej. Kontemplacja w pełnym słowa tego znaczeniu jest zarezerwowana tylko i wyłącznie dla duszy w stanie wysokiego mistycyzmu i o tym nie mówimy, bo to jest dar, który Pan Bóg daje tylko niektórym.
Natomiast kontemplacja w sensie zastanowienia się, pomyślenia, zadziwienia się nad wielkością rzeczy, nad różnością rzeczy, nad sensem rzeczy…
Medytacja, kontemplacja, rozważania… nazwij to jak chcesz, bylebyś ten czas pewien poświęcił na odizolowanie się od tej pogoni świata, zatrzymanie się i pobycie z sobą i Panem Bogiem.
Czytaj także:
Medytacja, sznur i deska z farbami – poznajcie najnowsze trendy w duchowości chrześcijańskiej