Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Ta historia zaczyna się źle. Na zawał umiera młody mężczyzna. Jego dziesięcioletnia latorośl, Jacek jest w drużynie siatkarskiej z synem mojej przyjaciółki. Rodzice dzieci spotykają się, by zebrać pieniądze na wieniec i podjąć decyzje w sprawie delegacji na pogrzeb.
Dziesięciolatek na pogrzebie?
I nagle okazuje się, że do kościoła i na cmentarz pójdą tylko dorośli. Nie będzie żadnego kolegi osieroconego Jacka. Dlaczego? Żeby nie bolało.
Padały różne argumenty:
To za wcześnie, by dziecko konfrontować z taką tragedią. To nie pogrzeb staruszka. Tam wszyscy będą wyć z rozpaczy! Dlaczego moje dziecko ma na to wszystko patrzeć. Potem nie będzie spać po nocach. Może mieć lęki. Zacząć źle się uczyć. Myślimy o Jacku i serce nam pęka z żalu. Współczujemy, ale mamy obowiązek zadbać o komfort psychiczny własnego dziecka.
Przyjaciółka wróciła do domu, mąż ją poparł.
- Nasz Mateusz jest za wrażliwy. Będzie się bał, że któreś z nas nagle umrze. Córka kolegi po śmierci babci zaczęła mieć tiki.
Zadzwonili do mnie.
- A co na to Mateusz?
Nie wiedzieli. Tak bardzo troszczyli się o jego samopoczucie, że zapomnieli zapytać się, jak się czuje?
Przyszłam do nich i zaczęliśmy rozmawiać rodzinnie.
Chronić dziecko. Ale jak?
Syn powiedział tylko, że kiedyś upadł na treningu i to Jacek pobiegł do sklepu i kupił jakąś mrożonkę, żeby schłodzić łokieć. Pojawiły się drobne wątpliwości. Zobaczyliśmy również Jacka.
Ochraniacie swoje dziecko, powiedziałam. To piękne i naturalne.
Ale życie to czasem też gra zespołowa. Wasz syn i Jacek grają w jednej drużynie. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Jacek stracił ojca. Teraz potrzebuje swoich kumpli z drużyny bardziej na pogrzebie niż na boisku.
Jeżeli w otoczeniu dziecka coś się złego wydarza, nie warto tego ukrywać, bagatelizować lub umniejszać: żeby nie bolało.
Zabrać dziecko na pogrzeb? Pójść z nim do szpitala do umierającej, wyniszczonej chorobą babki?
Wszystkie te pytania są pochodną innego: - Na jakiego człowieka chcemy wychować swoje dziecko? Brzmi patetycznie, ale warto je sobie zadać, jeżeli świadomie przyglądamy się swojemu rodzicielstwu.
Czy chcemy, by dziecko umiało współczuć, nawiązywać bliskie i szczere relacje? Budując takie właśnie związki z ludźmi musimy wystawić się na nieprzyjemne sytuacje, dodatkowy stres. Mam wątpliwości, czy nadmierna opiekuńczość polegająca na odgradzaniu dziecka od bolesnych spraw jest polisą na szczęśliwe życie.
Czy wyrośnie na dorosłego, który umie konfrontować się ze złymi rzeczami, które mu się na pewno przydarzą. Czy potrafi być empatyczny, wrażliwy. Wyjść poza swoją strefę komfortu, by pomóc drugiej osobie. Jeżeli będzie miał z tym kłopot, to pojawią się trudności w życiu miłosnym, rodzinnym i zawodowym.
Życie pod kloszem nie rozwiązuje problemów
Rodzic chyba nie powinien być dostawcą szybkiego znieczulenia. Lepiej gdyby był przewodnikiem po czasie chaosu emocjonalnego. Najgorsze jest milczenie. Bo wiadomo, że coś się stało. I pewnie to jest tak straszne, że rodzice o tym nie mówią. Dziecko to wyczuwa, staje się coraz bardziej zestresowane. Nie ma jeszcze takiego aparatu intelektualnego, żeby się samemu wyciszyć, przepracować niechciane uczucia. Zaopiekować się swoją bezradnością.
I właśnie ta cisza nad grobem może powodować utratę poczucia bezpieczeństwa. Pojawiają się lęki przed śmiercią, depresje, problemy w wieku dojrzałym.
Oswajanie dziecka z tematem śmierci nie oznacza zadawania cierpienia. Czasami bardziej niż samej śmierci dziecko obawia się nadmiernego, panicznego lęku rodzica.
Jak ja mam to wszystko przekazać? Co mówić, a czego nie? Nieuchronności śmierci nie da się przekazać słowami. To doświadczenie wewnętrzne i uczucia z tym związane będą w dziecku długo pracowały.
Rozmawiaj. Szczerze
Taki dziesięciolatek wcale nie musi mówić, że się tym przejmuje. Może maskować niepewność śmiechem, obojętnością, uciekaniem od tematu. Ważne, żeby dostał wyraźny komunikat, że dorośli też czasem nie wiedzą, jak się zachować. A przecież nieważne jest, jak się zachowujemy, ważne co czujemy. Czasami śmiejemy się, kiedy chce nam się płakać. Albo tak bardzo tęsknimy za rozmową, a nie możemy wykrztusić słowa.
Tak też się zdarza.
Dobrze jest przytulić, coś dobrego ugotować, powiedzieć, że sami się źle z tym czujemy.
Rozmowa o pogrzebie jest konieczna. Inaczej rozmawiamy z dzieckiem, które już uczestniczyło w pochówku. Inaczej z tym, które nie widziało jeszcze trumny, otwartego grobu, sypania piachu.
Powiedzieć, że płacz jest normalny, pokazuje, że zmarła osoba była kochana.
Nie lekceważyć: Co ty jesteś taki smutny. Przecież to nie twój ojciec umarł?
Nie karać za śmiech, bo równie dobrze może być nerwową reakcją.
Iść z dzieckiem na pogrzeb. Być blisko.
Kochanie to nie prewencyjna ochrona, ale pomoc w zrozumieniu świata
Moja przyjaciółka powiedziała:
Chcę, żeby mój syn przeżywał tylko radość, zadowolenie, euforię, ale żeby mu było kiedyś lepiej – teraz czasami musi mu być gorzej. Wiara pomogło mi odkryć w sobie siłę, by nie być nadopiekuńczą matką. Całą rodziną wierzymy, że tata Jacka jest teraz w niebie. Jego ciało umarło, ale dusza jest nieśmiertelna.
Ta historia się źle zaczęła, a jak się skończyła?
Trudno mówić o happy endzie, kiedy widzi się drużynę dziesięcioletnich siatkarzy stojących z kolegą przy trumnie jego ojca. Ale mam wiarę, że niekiedy zła historia jest początkiem wielu dobrych.