Można spodziewać się jakichś wielkich chrystofanii, objawień Chrystusa, w swoim życiu i nie rozpoznać, że On przyszedł z Ewangelią w tym, po którym byśmy się nie spodziewali – w drugim człowieku, który może na pierwszy rzut oka w niczym nie przypomina Jezusa.
Mieszkał wśród nich trzydzieści lat. Znali Go dobrze. Widzieli, jak dorastał, jak się bawił, jak pracował, jak żył. Mijali Go codziennie na ulicach Nazaretu. Znali też Jego rodzinę, krewnych. W ich oczach był po prostu sąsiadem, jednym z nich, bratem.
Kiedy rozpoczął swoją publiczną misję i pewnego dnia wrócił do swojego rodzinnego miasta, żeby tam nauczać i czynić cuda, mało kto przyjął Go jako proroka. Zlekceważyli Go. Pewnie mieli swoje wyobrażenia o Mesjaszu, który przyjdzie do nich w jakiś majestatyczny sposób.
Tymczasem pojawił się Jezus, którego oni dobrze znali. Nie mogli uwierzyć, że to właśnie On jest tym, „który przychodzi w imię Pańskie”. Bóg, który nie zstępuje z Nieba na świetlistym obłoku, ale wychodzi zza rogu, ubrany w robocze ciuchy cieśli, z wiórami we włosach i mówiący: „dzień dobry”. Faktycznie, można Go nie rozpoznać i przejść obok.
Pewnego razu Maryja objawiła się Kiko Argüello, mówiąc: „Zakładaj małe wspólnoty, w których drugi jest Chrystusem”. We wspólnotach neokatechumenalnych ten drugi to jest brat, którego poznaje się w ciągu wielu lat wspólnego robienia Drogi. Brat, który z biegiem czasu odkrywa się jak karty na stole. Po wielu latach znasz jego historię, jego problemy, słabości, zwykłe zainteresowania, codzienne życie. Im dłużej idziecie razem, tym mniej macie możliwości, żeby coś przed sobą udawać, robić na sobie wrażenie. Właśnie ten drugi jest Chrystusem.
W Bogu zobacz brata. W twoim bracie zobacz Boga
Tak jak Jezus przyszedł do Nazaretu, żeby nauczać, tak przychodzi w drugim człowieku – może trudnym, z defektami, ubogim, chorym, innym albo najzwyklejszym ze zwykłych ludzi. Właśnie w nim przychodzi, żeby uczyć nas Ewangelii, czyli kochać. Być może nie będziemy mieli nigdy większych proroków posłanych od Boga niż ludzie, z którymi na codzień żyjemy w małżeństwie, w rodzinie, w sąsiedztwie, których spotykamy w pracy, w autobusie, sklepie. To oni są nam dani po to, żebyśmy uczyli się Ewangelii: kochać, akceptować, przyjmować drugiego, służyć, przebaczać, być pokornym, uniżać się.
Można spodziewać się jakichś wielkich chrystofanii, objawień Chrystusa, w swoim życiu i nie rozpoznać, że On przyszedł z Ewangelią w tym, po którym byśmy się nie spodziewali – w drugim człowieku, który może na pierwszy rzut oka w niczym nie przypomina Jezusa.
Jedna z sentencji Ojców Pustyni brzmi: „W Bogu zobacz brata. W twoim bracie zobacz Boga”. Nazaret jest tuż obok nas, a On właśnie przyszedł do Nazaretu, żeby nauczać i czynić cuda. Tak, przeczytasz ten komentarz i może za chwilę do pokoju wejdzie twój mąż albo mama. Może za chwilę wyjdziesz z domu i będziesz mijać sąsiada albo czytasz to w autobusie, a obok stoją nieznani ludzie. Chciałem ci więc powiedzieć, że za chwilę spotkasz Jezusa. Chociaż się do Niego uśmiechnij.
I czytanie: Ez 2, 2-5
II czytanie: 2 Kor 12, 7-10
Ewangelia: Mk 6, 1-6
Czytaj także:
Aby Eucharystia była pełna i skuteczna, nie wystarczy komunia i adoracja