Zarobki w futbolu sięgnęły w ostatnich latach rozmiarów wręcz niebotycznych. Wizja piłkarza, który kąpie się w studolarówkach, polewa drogim szampanem i odpala cygaro od najgrubszego banknotu euro, wydaje się bardzo realna. A jednak są w tym świecie tacy, którym nie odbiło. I potrafią z pieniędzy zrobić użytek.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Kilka tygodni temu brytyjskie media obiegło dziwne zdjęcie: nieco zawstydzony słynny napastnik Liverpoolu Mohamed Salah obejmuje chłopca, któremu z nosa cieknie krew. Co ciekawe, chłopczyk szczerzy zęby w radosnym uśmiechu. Tło fotografii wskazuje, iż nie zostało zrobione w obiekcie klubowym czy jakiejś mix zone po meczu, ale na jednej z liverpoolskich ulic. Jaka historia stała za tym zdjęciem? Oto chłopiec, gdy zobaczył, że ulicą jedzie auto egipskiego piłkarza, ruszył za nim w pogoń na rowerze. Marzył o autografie i wspólnej fotce ze swoim idolem. Tak się rozmarzył, że… rąbnął rozpędzony w latarnię. Skutek? Złamany nos. Zaniepokojony Salah, który całą scenę zobaczył w lusterku wstecznym, natychmiast zatrzymał samochód, żeby pomóc małemu rowerzyście. Ten jednak, gdy spostrzegł, że pochyla się nad nim jego wielki idol, rozpromienił się i poprosił tylko o jedno: wspólne zdjęcie. Jak sam przyznał, ofiara warta była nagrody, a skórka wyprawki.
Czytaj także:
Dlaczego sukces nie karmi głodu serca?
Coś więcej niż szybki zysk
Czy to nie zaskakujące, że otoczeni menedżerami i sztabem współpracowników piłkarze, których konta z trudem mieszczą ilość zer po przecinku, potrafią zachowywać się tak, jak Salah? Bo to, co zrobił Egipcjanin pokazuje najlepiej, że w świecie futbolu liczy się coś więcej niż tylko szybki zysk.
Kiedy nieco stuknięty trener Marcelo Bielsa zaczynał szkolić angielskie Leeds, zabrał jego piłkarzy na obiekty sportowe, by pomogli sprzątać ekipie porządkowej. „Widzicie, jak ciężko pracują ludzie, którzy nie mieli tyle szczęścia co wy, by co tydzień dostawać sowitą pensję?” – zapytał. Pewnie nie wszyscy piłkarze zdają sobie z tego sprawę, ale wielu jednak dostrzega dysproporcję między zarobkami tzw. zwykłych ludzi a gwiazd sportu, szczególnie tak popularnego jak piłka nożna. I pewnie dlatego poszukują rozmaitych form społecznej aktywności.
Głośno czy po cichu?
Jedną z głośniejszych organizacji społecznych, zrzeszających blisko 150 piłkarek, trenerów i piłkarzy jest inicjatywa Common Goal. Jej celem jest łączenie ludzi futbolu, by mogli wspierać rozmaite instytucje na całym świecie. Inicjatywa polega na przekazaniu 1 proc. ze swoich miesięcznych zarobków na wybrany cel.
Do Common Goal dołączyli m.in. słynny szaleniec i boiskowy magik Eric Cantona czy piłkarka Juventusu Turyn Eniola Aluko. Ostatnio swój akces do CG zgłosił trener Liverpoolu Jurgen Klopp. To był „złoty strzał” niemieckich twórców inicjatywy, bo ów szkoleniowiec to obecnie jedno z najgorętszych nazwisk futbolu.
Czytaj także:
Marek Citko: moim celem jest życie wieczne
Cele które łączą i które dzielą
W ramach CG każdy może zdecydować, na jaki cel przeznacza pieniądze. Sama inicjatywa związana jest z międzynarodową instytucją-ideą Street Football World. Na jakie cele trafiają pieniądze ludzi futbolu? Na pomoc ofiarom wojny czy wsparcie futbolu w Afryce. Ale obok tych szczytnych inicjatyw są także te, które mogą dzielić: wsparcie dla organizacji LGBTQ, w tym rozmaitych programów społecznych firmowanych przez takie właśnie instytucje. Trudno ukryć, że takie cele mogą wielu zniechęcić do udzielania wsparcia na rzecz Common Goal – drzemie tutaj czujnie konflikt chociażby z katolickim systemem wartości. CG czy FSW to najlepsze przykłady inicjatyw sportowych, w których obok dobrych i zapewne szczerych chęci pomocy, nie brakuje pomysłów, zapraszających do sportu ideologiczne komponenty. Przekroczenie zaś granicy między sportem a ideologią to stąpanie po cienkim lodzie.
Głodowałem, teraz chcę pomagać innym
Dlatego znacznie bardziej interesujące bywają te formy pomocy, o których nie jest już tak głośno, choć media od czasu do czasu opisują je, bo trudno całkowicie ukryć przed światem charytatywne zaangażowanie, zwłaszcza gdy jest się gwiazdą piłki nożnej. Tak jest chociażby w przypadku Sadio Mane. Senegalska gwiazda rzadko udziela wywiadów, ale kiedy już zabierze głos, mówi szczerze, czyli kawa na ławę. W jednym z wywiadów Mane powiedział, że nie ma zamiaru popisywać się kolejnym samochodem czy kupnem odrzutowca. – Co mi to da i co to da innym? – zapytał zaczepnie.
– Głodowałem, pracowałem ciężko jako rolnik, nie uczyłem się w dobrych szkołach i nie miałem bardzo wielu podstawowych rzeczy w życiu. Ale przetrwałem ten trudny czas dzięki piłce i teraz chcę pomagać innym – powiedział w poruszającym wywiadzie.
Mane założył właściwie przedsiębiorstwo pomocowe dla ludności Senegalu – buduje szkoły, stadiony, utrzymuje całe rodziny w najbiedniejszych regionach. Ten pozornie nieco gburowaty gwiazdor stara się wspierać swoich rodaków, jak tylko może.
Tak wielkie zaangażowanie w pomoc swojemu krajowi to zresztą charakterystyczny rys piłkarzy pochodzących z Afryki. W pomoc rodakom angażuje się wspomniany Salah, były gwiazdor Chelsea Londyn Didier Drogba czy Wilfried Zaha z Crystal Palace.
Czytaj także:
Zupa i paczka papierosów, czyli czego uczy nas Lewandowski?
Skromność i wizerunek
Owszem, piłkarze zarabiają świetnie, dbają o swój nieskazitelny wizerunek, inwestują miliony, by móc uzyskać intratne kontrakty reklamowe. Łatwo im zatem zarzucić, że chęć pomocy innym to gra pod publiczkę. Czy tak jest w istocie? Niewykluczone, że w pewnych przypadkach tak, ale przecież wielu zawodników ukrywa przynajmniej część faktów ze swojej charytatywnej aktywności.
Przykłady? O zaangażowaniu Kuby Błaszczykowskiego w donacje rozmaitych akcji mówi się wiele, ale rzadko kiedy dokładnie opisuje, co takiego wspiera reprezentant Polski. Nic dziwnego, Błaszczu dostaje ponoć białej gorączki, gdy informacje o jego wsparciu dla potrzebujących wyciekają do mediów. Niedawno autentycznie oburzył się, gdy portale obiegła informacja, że gra w zadłużonej Wiśle za jedynie 500 zł miesięcznie, za które w dodatku kupuje bilety na mecz dzieciakom z jednego z domów dziecka.
Paradoksalnie szumu wokół swojej dobroczynności nie lubią robić Ania i Robert Lewandowscy. W ich znakomicie projektowanym wizerunku nie ma miejsca na przechwalanie się wsparciem dla potrzebujących. Niech twoja lewa ręka nie wie, co czyni prawa…
Z polskich piłkarzy ciekawym przypadkiem jest też Jakub Rzeźniczak. Były obrońca Legii i reprezentacji Polski podobno w ogóle nie potrafi odmawiać, gdy jest proszony o wsparcie dla jakiejś dobroczynnej inicjatywy. Jak szalony występuje w charytatywnych meczach, zachęca do przelewania pieniędzy na konto dziecięcych hospicjów… to niemal kopiący w piłkę Święty Mikołaj.
Tatuaże Ibry
Ale rozgłos przecież wcale nie musi być taki zły. Dobrze skomponowana manifestacja w konkretnej sprawie może przysłużyć się nagłośnieniu problemu. Któż potrafiłby to zrobić lepiej niż szwedzki piłkarz Zlatan Ibrahimovic? To szaleniec czystej wody, nieokiełznany przez nikogo prawdziwy piłkarski magik, który do tego typu akcji nadaje się doskonale. Przykłady? Po jednym z goli zdjął koszulkę – o, jak on uwielbia to robić, mimo że takie zachowanie karane jest żółtą kartką – eksponując wytatuowane na ciele imiona i nazwiska. Jak się później okazało, były to dane kilkorga dzieci z Afryki, które cierpią głód.
Innym razem zaskoczył przedstawicieli szwedzkiego związku piłkarskiego. Gdy po jednym z meczy poprosili go o koszulkę, która miała trafić na licytację, by w ten sposób zapracować na fundusze dla reprezentacji chorych umysłowo, Ibra się obruszył. „Nie dam wam koszulki, bo to tylko kilka głupich koron. Ile chcecie pieniędzy? – zapytał. Zaskoczeni działacze wymienili potrzebną im kwotę, a Szwed jeszcze tego samego wieczoru zrobił przelew.
Ludzie futbolu zapewne nie są zupełnie normalni. Zarabiają bajońskie sumy, potrafią szastać nimi na prawo i lewo, ale mają też gest tam, gdzie jest to naprawdę potrzebne. I ta wartość wydaje się nie do przecenienia.