„Śmierć i podatki” – tego według przysłowia możemy być pewni. Ale Kartezjusz nawet w to wątpił. Wątpił zresztą w niemal wszystko, za wyjątkiem jednej rzeczy: że to on wątpi.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Skąd wiemy, że coś wiemy?
Rene Descartes (bo tak naprawdę się francuski myśliciel nazywał) uważał, że podstawową kwestią, jaką powinna zająć się filozofia nie są rozmyślania o Bogu, świecie, etyce itp. Na początek trzeba ustalić jakieś podstawowe, bezwzględnie pewne założenia, z których będzie można wyprowadzić dalsze wnioski.
I tak według Kartezjusza nie mogą być to założenia postrzegalne zmysłami, bo te nas często mylą. Ba, nie możemy nawet stwierdzić, że świat, w którym żyjemy naprawdę istnieje, śnią się nam przecież czasem zupełnie fantastyczne rzeczy, a nie możemy przecież wykluczyć, że i w tym momencie śnimy.
To może matematyka? Wydawać by się mogło, że nijak nie ma możliwości, by 2+5 równało się 10. A jednak! Francuz uważał, że można hipotetycznie założyć istnienie złego demona, który celowo wprowadza nas w błąd i zdawałoby się najpewniejsze sądy matematyki również uczynił fałszywymi. Jednak paradoksalnie totalny sceptycyzm do jakiego doszedł Kartezjusz okazał się według niego podstawą wszelkich pozytywnych wniosków. Bo skoro powstają wątpliwości, to musi istnieć ktoś, kto wątpi, czyli myśli. I tak powstało jedno z najsłynniejszych zdań w dziejach filozofii, które Descartes uznał za pewne i niepodważalne:
myślę, więc jestem!
Kartezjański dowód na istnienie Boga
Jednak sama świadomość własnego istnienia to trochę mało. Dalej dedukował więc Kartezjusz następująco: myślę, więc jestem, ale z pewnością sam fakt, że nie mogę być niczego więcej pewien świadczy o tym, że jestem niedoskonały. A więc coś, co sprawiło, że powstałem, musi być doskonałe. A coś, co jest doskonałe, musi istnieć, bo nieistnienie byłoby rysą na doskonałości. A więc musi istnieć doskonały Bóg.
Istnienie doskonałego Boga pozwoliło pokonać obawy o istnienie złego demona wprowadzającego nas w błąd. Bo doskonały Bóg z definicji nie może kłamać, więc nie mógł stworzyć fałszywych reguł wprowadzających nas w błąd. Z tego samego powodu także nasze intuicyjne przeczucie o istnieniu naszych ciał i świata materialnego musi być słuszne.
Dusza i ciało
Kartezjusz w swojej myśli dokonał radykalnego rozróżnienia między duszą i ciałem. Uważał, że dusza nie jest formą człowieka (a ciało, odpowiednio – jego materią) jak wielu filozofów kontynuujących wcześniej myśl Arystotelesa, lecz że dusza i ciało to dwa odrębne byty.
Ciało według Francuza to po prostu maszyna podlegająca prawom mechaniki, od wozu albo młyna różniąca się jedynie stopniem skomplikowania. Dusza natomiast rządzi się prawami logiki i poznaje świat rozumowo. Kartezjusz więc doszedł do wniosku, że także nasze uczucia są związane z myśleniem, co pozwoliło mu uznać, że zwierzęta nie posiadają duszy i nie odczuwają bólu.
Rene Descartes – pionier nowożytnej filozofii
Tak jak Sokrates w starożytności, dokonał on wielkiego zwrotu. Od czasu Kartezjusza najważniejszym problemem myślicieli stały się możliwości ludzkiego poznania. Jednak trzeba podkreślić, że Descartes nie pojawił się znikąd. Pewność własnego istnienia na podstawie wątpliwości, jakie wysuwamy, zaproponował św. Augustyn dwanaście wieków wcześniej.
Dowód na istnienie Boga z jego doskonałości to z kolei wynalazek św. Anzelma z Canterbury. Nie jest więc tak, że francuski filozof wymyślił jakiś nowy rodzaj filozofii, raczej wyciągnął twórcze wnioski z jej dotychczasowego dorobku i tchnął w nią nowe życie, gdy znalazła się pod koniec średniowiecza w impasie.
Czytaj także:
Sokrates. Zaczepiał ludzi i pytał: “co to jest dobro?”
Czytaj także:
Machiavelli. Człowiek, dla którego cel uświęcał środki