separateurCreated with Sketch.

Wywiad z pastorem: moja żona Monika jest pierwszą korektorką moich kazań

ksiądz Michał Jabłoński
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jestem mężem, ojcem i pastorem. Wszystko to, kim jestem jako człowiek, ma wpływ na to, jakim staję się pastorem. Nie mogę oddzielić mojego człowieczeństwa, męskości, grzeszności od pastorowania. Duchowny ciągle musi się rozwijać, bo z pustego wnętrza niewiele się wyciągnie. Niczym się nie podzieli.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Rozmowa z pastorem Kościoła Ewangelicko-Reformowanego ks. Michałem Jabłońskim, laureatem Nagrody im. ks. Romana Indrzejczyka przyznawanej przez Polską Radę Chrześcijan i Żydów.

Katarzyna Kamińska: Co jest ważne w życiu?

Michał Jabłoński, pastor: Sposób, w jaki się żyje, mówi do ludzi, zachowuje w stosunku do świata. Ważne, by robić to z uśmiechem i łagodnością, ale też ze szczerością i wyrazistością, bo to daje świadectwo więzi z Bogiem. Buddysta nazwie Boga Siłą lub Energią. Dla Jezusa najważniejsze było przykazanie miłości: miłowanie Boga z całego serca, myśli, duszy i sił! I miłowanie bliźniego swego jak siebie samego.

Jakie byłoby to piękne, gdyby tak wszyscy myśleli. Każde wyznanie uważa, że ich Bóg, racja jest najlepsza. Ewangelicy też?

Nie zawłaszczam Boga! Nie uważam, żeby istniał Bóg ewangelicko-reformowany, który jest tym jedynym i najprawdziwszym. Jest jeden Bóg – Pan całego świata, a my, jego stworzenia, w swej pysze i głupocie najczęściej chcemy zawłaszczyć Go tylko dla siebie. Nie ma naszego, waszego, Boga, nie ma katolickiego Boga, ewangelickiego Boga czy prawosławnego Boga.

Ja osobiście, subiektywnie uważam, że w moim Kościele, w sposób biblijny, przyzwoity i z dużą dozą zdrowego rozsądku, choć niedoskonale, próbujemy Boga opisać i wyznawać życiem. Nie mówię, że mój Kościół jest doskonały i jego zwiastowanie jest doskonałe! Odpowiada mi sposób, w jaki praktykujemy wiarę w Niego. Komuś innemu odpowiada styl, w jaki robią to katolicy czy prawosławni.

Do każdego Bóg trafia osobnym i jedynym kluczykiem, tylko nie każdy chce, by te drzwiczki zostały otworzone.

Szukać można całe życie. Męcząca perspektywa…

Bóg wyjątkowo lubi ludzi, którzy szukają i zadają pytania. Nie ma nic gorszego niż bezrefleksyjna wiara, czyli wiara w taki sposób, w jaki każe ksiądz czy Kościół. Wtedy człowiek, słuchając innych jak ma wierzyć, zamyka się na działanie Ducha, który jest dawcą wiary i ją podtrzymuje.

Dobrze jest odwiedzić w swej wędrówce duchowej różne kościoły – katolickie, metodystyczne, luterańskie, prawosławne, by zobaczyć, w jaki sposób opowiada się o Bogu i jak reagują na to ludzie. Jeśli ma się głowę i serce otwarte, a nie przepełnione gniewem na Kościół, księży czy wiernych, to znajdzie się w końcu swoje miejsce.

Czasami mówi się, że katolicy trzymają się Prawa, prawosławie poddaje się działaniu Ducha Świętego, a ewangelicy stawiają na Pismo Święte.

Ten podział przylepia łatki i są one w swej pobieżności mylące. W każdym z Kościołów najważniejsze jest przekazywanie, zwiastowanie Słowa Bożego. Kiedy Jezus mówił, że kiedyś przyjdzie Duch Święty i wprowadzi uczniów w prawdę, to nie mówił, że np. wprowadzi ich w znajomość Prawa albo Pisma. Tylko w PRAWDĘ i każdy Kościół powinien głosić najlepiej jak potrafi Ewangelię.

Co to znaczy wierzyć w Boga?

Jak mówi Pismo – złe duchy też wierzą w Boga. Można wierzyć, że On istnieje i nie mieć żadnej relacji z Nim. Moja wiara, czyli RELACJA z Bogiem, oparta jest na zasadach zaufania, miłości, ale też bardzo często niezgody, kłótni, konfliktu.

Ufam Mu, że wszystko, co się dzieje, ma jakiś cel i sens. Często teraz tego nie widzę i nie rozumiem, ale Mu ufam. Ufność ta nie jest stała. Często przechodzi w krzyk, niezgodę, trzaskanie drzwiami. Przecież w każdej bliskiej relacji są dni gorsze i lepsze.

Mówi się też, że Bóg jest Ojcem.

To znów jest jakaś kulturowa kalka. Wtedy ojciec był głową rodziny czy rodu. Ale są kultury, gdzie Bóg jest również Matką. Ja mówię w Kościele o Bogu w sposób reformowany i kieruję się zasadą, że Kościół się wciąż reformuje, zmienia, podlega procesom zmian.

Według czego się reformuje: polityki, ekonomii, okoliczności?

Według Słowa Bożego. Słowo reformacja znaczy budować na nowo. Każdy dzień jest moją osobistą reformacją. Nie muszę świętować pięćsetlecia Reformacji albo co roku skupiać się na dniu 31 października, który jest Świętem Reformacji, bo doświadczam zmiany każdego dnia.

Nasze życie jest procesem, dojrzewamy codziennie. Spotykamy różne osoby, ich pytania czy rozmowa z nimi wymaga od nas formułowania na nowo – kim się jest w relacji z Bogiem i człowiekiem.

Co to oznacza w praktyce?

Nie mogę mówić o Bogu tak samo, jak mówiono o Nim sto lat temu, bo to jest w większości nieaktualne i nie zostałoby dzisiaj zrozumiane. Na nowo formułować stare prawdy, używając współczesnego języka, pojęć. W dobrej relacji z Bogiem, jak w każdej relacji, powinno być jak najmniej rutyny.

Rutyna daje poczucie bezpieczeństwa.

Tak, ale często wyłącza myślenie. W kościołach często ludzie boją się myśleć. Pytając dlaczego, pragniemy znaleźć odpowiedź, a często nie potrafimy i to może nas boleć.

Szukając, dochodząc do odpowiedzi, okazuje się często, że nasza osoba zaczyna jawić się w bardzo kiepskim świetle, widzimy swe niedostatki, niedoskonałości. Mimo to ciągle trzeba sobie zadawać pytania i próbować się zmieniać!

Jak i gdzie należy szukać odpowiedzi? Pastor mówi, że w Biblii można znaleźć na to samo pytanie zarówno odpowiedź twierdzącą, jak i przeczącą.

Rolą Kościoła jest pokazać, w jaki sposób czytać Biblię i ją interpretować dzisiaj, współcześnie, współczesnemu człowiekowi. Trzeba pamiętać, że Biblia została napisana w ciągu dwunastu wieków. Czasy, obyczaje się zmieniały, a w niej wszystko jest nadal zapisane. To, co dwa tysiące lat temu było normalnością, dzisiaj jest nie do pomyślenia, nie do kopiowania i praktykowania.

Katolicy boją się zmian. I często też ewangelików.

Od lat istnieje taki stereotyp, że poza Kościołem katolickim nie ma zbawienia i będąc w innym Kościele traci się wiarę. Stereotyp tym bardziej niepoprawny, że przecież II Sobór Watykański odszedł od tej zasady.

Często spotykam osoby wkurzone na Kościół, księży, wiernych. Zamiast złości proponuję im usiąść, spokojnie się zastanowić i zadać pytania: jaki obraz Boga mam w sobie, czy Mu ufam? Czy się Go boję? Jaki miałby być Bóg, bym się Go nie bał?

Często zapominamy, że chodzimy do kościoła dla Niego właśnie. Traktujemy Go jak kolejny stały element krajobrazu religijnego, staje się rutyną. Zapominamy, że Bóg wielokrotnie w Biblii mówi o miłości – że On nas kocha i prosi, byśmy się kochali wzajemnie, szanowali wszelkie stworzenie.

Pastor w każdą niedzielę przypomina ludziom, że Bóg ich kocha? Co najbardziej powinno nam o tym przypominać?

Zmartwychwstanie Chrystusa, bo dzięki temu ciągle jest wśród nas. On sam to powiedział: "Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich". Po to się spotykam z ludźmi, by poczuć, że pośród nas jest Jezus.

W Kościele ewangelickim nie ma obrazów, rzeźb…

To odpowiedź na drugie przykazanie: zakaz czczenia obrazów i rzeźb, bo część oddawana przedmiotom jest bałwochwalstwem. Bóg nie jest w nich ani nimi.

Jak buduje pastor zaufanie wśród wiernych?

Opowiadam im, kim jest dla mnie Jezus, wiara, relacja z Bogiem. Nie zmuszam człowieka do niczego, do Kościoła, do tego, by uwierzył w taki sposób, w jaki ja wierzę, nie straszę. Opowiadam o moim doświadczeniu wiary. Ono jest różne od doświadczenia każdego człowieka. Szanuję to.

Kim jest Jezus dla pastora?

Panem, Przyjacielem, Zbawicielem, ratuje mnie przed ciemnością, która może pojawić się w sercu w każdej chwili. Przypominając Biblię: Jezus jest światłem serca, które nie pozwala, by zagościła we mnie nienawiść, chęć odrzucenia drugiego człowieka, wszystko to, co krzywdzi człowieka i stworzenie.

Jak się bronić przed ciemnością w duszy?

Poszukiwać, zadawać pytania i szukać odpowiedzi. Spotykać z ludźmi, stworzeniem, być w świecie. Zamykając się, gorzkniejemy. Sposób mówienia i myślenia o Bogu jest wypadkową naszego intelektu, wiary, wiedzy i doświadczenia.

Trzeba czytać książki, rozwijać się kulturalnie. Człowiek jest człowiekiem, musi żyć w tym świecie. Na przykład ja często oglądam filmy na Netfliksie.

Jakie?

Ostatnio oglądam Damnation, serial o czasach Wielkiej Depresji amerykańskiej. Lubię też kryminalny serial Marcella – planuję obejrzeć drugi sezon – znakomity!

Co lubi pastor czytać?

Polecam książkę Colas Breugnon Romaina Rollanda. Bardzo pozytywna pozycja.

Jak wpływa posiadanie żony i rodziny na bycie pastorem?

Żona Monika jest moją pierwszą korektorką kazań. To jest ważne, żeby zanim wyjdzie się na kazalnicę, ktoś spojrzał na kazanie obiektywnym okiem. Poprawia więc moje błędy albo pyta, co chciałem przez to powiedzieć, rozwiązuje mój skrót myślowy. Efekt jej pracy słychać potem na kazalnicy.

Jestem człowiekiem, mężczyzną, który ma w sobie to wszystko, co człowiek i mężczyzna czuje w stosunku do innych ludzi. Jestem mężem, ojcem i pastorem. Wszystko to, kim jestem jako człowiek, ma wpływ na to, jakim staję się pastorem. Nie mogę oddzielić mojego człowieczeństwa, męskości, grzeszności od pastorowania. Duchowny ciągle musi się rozwijać, bo z pustego wnętrza niewiele się wyciągnie. Niczym się nie podzieli.

Dlaczego w ogóle Michał Jabłoński został pastorem?

Myślę, że była w tym wola Boga, nazywam to powołaniem, choć czasem w to wątpię, bo jestem tylko człowiekiem, jest we mnie dobro, ale też wypływa ze mnie to, co złe. Pochodzę z rodziny ewangelickiej, o korzeniach husyckich, czeskobraterskich (mówię też po czesku).

W rodzinie było trzech pastorów, w tym jeden biskup Kościoła, w którym jestem obecnie pastorem. Moja babcia, z pochodzenia Czeszka, była siostrą ich trzech, więc dorastałem w zacnym towarzystwie.

Czasem w takiej sytuacji chce się iść swoją drogą, pod prąd całkowicie…

Właśnie! Nawet z taką tradycją rodzinną musiałem doświadczyć nawrócenia, spotkania z Bogiem, bo nie byłem od początku człowiekiem wierzącym. Człowiek nie rodzi się wierzący, nawrócony, rodzinna tradycja nie ma z tym nic wspólnego.

Owo nawrócenie przyszło samo… Nawrócenie, przynajmniej w moim przypadku, jest ciągłym procesem, co oznacza, że człowiek nie jest chrześcijaninem, ale codziennie się nim staje. Ciągle się zmieniam, bo ma to związek z reformacją – każdego dnia staję się wierzącym człowiekiem.

Wielokrotnie przekonałem się, że Bóg chce, żebym żył i był człowiekiem w harmonii. Wiara nie jest ołowianym fartuchem, który chroni przed promieniowaniem grzechu. Jest siłą, która pozwala się podnieść, gdy człowiek upadnie.

Każdy duchowny powinien mówić ludziom, że Bóg nie jest po to, by ich zdeptać, ale żeby podnieść ich, gdy upadną i dać im siłę na następny dzień. Bo na nowy początek w oczach Boga nigdy nie jest za późno.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.