separateurCreated with Sketch.

Ksiądz z Suwalszczyzny, który pozostał na Titanicu. Oddał miejsce w szalupie innej osobie

JÓZEF MONTWIŁŁ, TITANIC
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Podczas ostatniej mszy miał powiedzieć znamienne słowa: „Modlitwa powinna być szalupą w czasach niepewnych". Kapłan mógł się uratować, ale nie wsiadł do szalupy i oddał miejsce innej osobie. Do końca wraz pasażerami odmawiał różaniec i udzielał absolucji.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Katastrofa brytyjskiego transatlantyku RMS Titanic trwale zapisała się w historii. Okrzyknięto go niezatapialnym statkiem, który miał symbolizować luksus i przepych. W czasie akcji ratunkowej okazało się, że nie dla wszystkich pasażerów były zapewnione miejsca w szalupach.

Jedną z osób, która do końca pozostała na pokładzie był ksiądz Józef Montwiłł, 27-letni kapłan z Suwalszczyzny. 

10 kwietnia 1912 r. w swój pierwszy i ostatni rejs wypłynął Titanic. Statek miał dopłynąć do Ameryki. Jednak nigdy tam nie dotarł. Zatonął w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 r. Na jego pokładzie było wielu Polaków.

Wśród ofiar morskiej katastrofy był też polski duchowny – ks. Józef Montwiłł. 27-letni kapłan uciekał przed carskim reżimem. Za działalność na rzecz litewskich katolików czekała go kara. Wbrew nakazom władzy rosyjskiej ochrzcił dziecko i wysłuchał spowiedzi jego rodziców.

Ks. Józef Montwiłł urodził się 3 stycznia 1885 r. w Gudynie. Miał piątkę rodzeństwa. Młodzieńcze lata spędził w Mariampolu – była to wówczas gubernia suwalska. Wstąpił do seminarium w Sejnach i w 1908 r. został wyświęcony na kapłana. Został skierowany do parafii Lipsk (dziś to powiat augustowski).

Później przez kilka lat był wikarym w parafii w Lubowie na Suwalszczyźnie. Tam uczył dzieci katechezy i modlitwy. Ksiądz Józef założył nawet Towarzystwo Odnowienia Narodowego Litwy.

Na początku 1912 r. ks. Montwiłł wyjechał do Londynu. Tam mieszkał jego krewny, ks. K. Matułajtys, który był proboszczem jednej z parafii. Nie był to jednak jego ostateczny cel podróży. Kapłan chciał się poświęcić pracy duszpasterskiej na rzecz emigrantów litewskich.

10 kwietnia 1912 r. wraz z innymi pasażerami wsiadł na pokład Titanica w porcie Southampton. Duchowny podróżował drugą klasą. Społeczność londyńska zorganizowała nawet specjalną zbiórkę pieniędzy na zakup biletu dla ks. Józefa. Bilet kosztował 13 funtów.

W rejs brytyjskim transatlantykiem zabrał ze sobą około sześciuset rękopisów ludowych pieśni litewskich, które zebrali klerycy sejneńskiego seminarium duchownego. Chciał je wydać drukiem w USA. W kraju nie mógł tego uczynić ze względu na panującą cenzurę.

„Jestem na pokładzie okrętu Titanic. Czegoś podobnego nie wyobrażałem sobie. Co za olbrzym, co za przepych, wszak to istna arka Noego! Zasyłam pozdrowienia i błogosławieństwo, prosząc o modlitwę szczęśliwej podróży. Jak będę na miejscu, zaraz napiszę. Ks. Józef”.

Tak pisał w liście do zaprzyjaźnionej rodziny będąc jeszcze w Cherbourgu we Francji – tam na krótką przerwę zacumował okręt.

14 kwietnia wraz z innymi duchownymi sprawował jeszcze mszę świętą. Była to wówczas pierwsza niedziela po Zmartwychwstaniu Pańskim. Zgodnie z tym, co przekazali świadkowie, miał powiedzieć znamienne słowa: „Modlitwa powinna być szalupą w czasach niepewnych”.

Kapłan nie wsiadł do szalupy, oddał swoje miejsce innej osobie. Do końca odmawiał wraz pasażerami modlitwę różańcową oraz udzielał absolucji.

Dnia 9 maja 1912 r. w tygodniku ludowym poświęconym tematyce popularnonaukowej, politycznej i gospodarczej „Zaranie” opublikowano informację poświęconą m.in. ks. Józefowi. „Oto na okręcie tym znajdowało się pomiędzy pasażerami dwóch księży, którzy odmówili skorzystania z łodzi ratunkowych. Gdy statek przechylił się i począł się pogrążać, widziano ich, jak stojąc na pokładzie wśród nieszczęśliwych, ginących wraz z nim, podnosili ręce, udzielając im ostatniego rozgrzeszenia”.

Z kolei w „Kurierze Warszawskim" 12 maja 1912 r. pisano: „Pozbawiony możności utrzymania się, postanowił wyjechać do Ameryki, mianowicie do Chicago, gdzie należał mu się spadek po krewnych. Jechał na Titanicu i utonął wraz z innymi ofiarami strasznej katastrofy (...). Liczył 4 lata kapłaństwa i 27 lat wieku”.

W notatce czasopisma „Rygos Garsas” („Echo Ryskie”) znajduje się informacja, że ciało ks. Józefa zostało odnalezione przez statek „Lithuania”, a następnie zostało przywiezione do Libawy. Większość źródeł utrzymuje jednak, że ciała kapłana nigdy nie odnaleziono.

Starszy brat duchownego, Piotr, nigdy nie mógł pogodzić się z jego śmiercią. Rodzina otrzymała po zmarłym kapłanie 130 funtów odszkodowania.

Korzystałam z: bialystok.gazeta.pl; izbaskarbow.blogspot.com; turystyka.wp.pl; wspolnotapolska.org.pl; Titanic. Historie-ciekawostki-fakty/Facebook.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.