Nie mogę mieć wszystkiego, ale mogę dążyć do tego, aby mieć to, co dla mnie najcenniejsze.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jako matka na pewno słyszałaś te teksty:
Możesz wszystko – wystarczy tylko chcieć!
Wszystko jest kwestią priorytetów, odpowiednio je ustawisz i uda ci się zrobić to, co zamierzyłaś.
Ograniczenia są tylko w twojej głowie.
Możesz mieć jedno i drugie – dzieci i karierę (lub własny biznes).
Sugerują one, że każda z nas panuje nad rzeczywistością i ma na nią absolutny wpływ. Ale przecież nie wszystko zależy od nas, nie na wszystko mamy wpływ. Dlatego łączenie pracy z macierzyństwem jest możliwe i niełatwe jednocześnie.
Wiele zależy od tego, ile twoje dziecko ma lat i jaki masz zawód. Bo gdy dziecko jest już starsze i chodzi do przedszkola lub szkoły, a ty jesteś freelancerką, to dużo łatwiej jest ustawić sobie godziny pracy tak, aby dało się to połączyć z macierzyństwem, ale nie okłamujmy się, nadal to nie będzie łatwe.
Możliwości vs. koszty
Pewnie jesteś w stanie tak pokombinować, aby połączyć pracę z macierzyństwem. Pytanie tylko, ile cię to będzie kosztować. I nie chodzi tylko o opłacalność finansową. Wiadomo, że czasem kobiety nie wracają do pracy, bo zarabiają mniej więcej tyle, ile musiałyby zapłacić opiekunce i zwyczajnie im się to nie opłaca. Jak pytam o koszta, to myślę szerzej – o zmęczeniu, poczuciu pędu, wyrzutach sumienia, niedospaniu, braku czasu dla siebie, na randkę małżeńską, na odpoczynek itd.
Łatwo jest teoretyzować i mówić, że dla chcącego nic trudnego. Tylko dla uczciwości należy dodać, że dla chcącego nic trudnego, o ile go nie zabiją koszty.
Pokolenie zmęczonych kobiet
Obserwując pokolenie mojej mamy, widzę bardzo zmęczone kobiety. Kobiety, które pracowały i praktycznie same zajmowały się domem i dziećmi. Nierzadko musiały też pomagać swoim rodzicom. Te kobiety, teraz już na emeryturze, często ze smutkiem mówią, że nie miały czasu na wiele ważnych dla nich spraw. Teraz czasem próbują nadrobić zaległości, ale nie zawsze się to udaje.
Obecnie może jest trochę inaczej. Łatwiej jest o pracę zdalną, mężczyźni bardziej angażują się w wychowanie dzieci i pracę w domu. Jednak nadal spotykam wiele zmęczonych kobiet.
Kobiet, które z jednej strony chcą realizować swoje pasje, a z drugiej być z dziećmi i budować z nimi dobre relacje. A na obie te rzeczy potrzeba czasu. Kobiet, które niby wiedzą, że potrzebują chwili i przestrzeni tylko dla siebie i na odpoczynek, ale pęd codzienności i niekończąca się lista zadań powodują, że zapominają o sobie. Kobiet, które ciągle słyszą, że trzeba złapać w życiu balans, a jednocześnie rozwijać się w kilkunastu różnych kierunkach (od zdrowego żywienia, przez ekosprzątanie, po ciągłe podnoszenie kwalifikacji zawodowych).
Sztuka wyboru
Sama próbuję łączyć macierzyństwo z pracą. Ze względu na zawód (psycholog i autor tekstów) oraz dużą pomoc ze strony męża, uważam, że mam łatwiej niż wiele innych dziewczyn. A mimo to jest to dla mnie trudne.
Trudno mi przewidzieć, ile będę miała czasu na pracę, bo pracuję, kiedy dziecko śpi. Ale przez to, że czas drzemki wykorzystuję na pracę, to nie robię w tym czasie innych rzeczy, a przecież kiedyś trzeba ugotować, posprzątać czy zwyczajnie odpocząć. Można to oczywiście zrobić wieczorem, ale będzie to kosztem czasu z mężem, snu czy relaksu.
Ostatnio dojrzewa we mnie myśl, że na wszystko jest właściwy czas, a życie to sztuka wyboru.
Nie mogę mieć wszystkiego, ale mogę dążyć do tego, aby mieć to, co dla mnie najcenniejsze.
Moje marzenia czy plany zawodowe są ważne, ale na ich realizację przyjdzie czas. Realia, w których żyję powodują, że nie osiągnę swoich celów w rok lub dwa. Zajmie mi to pewnie dużo więcej czasu. Coraz łatwiej mi powiedzieć, że to jest ok.
Staram się też pamiętać, że czasem w życiu pojawiają się takie ograniczenia, że realizacja pewnych planów jest niemożliwa. I nieważne, jak bardzo będę czegoś chcieć, to w danym momencie nie będę mogła przeskoczyć ograniczeń. I nie chodzi mi o rezygnację, ale o akceptację i niewalczenie z rzeczywistością.
Im mniej walczę z rzeczywistością, tym łatwiej dostrzec mi ścieżkę dobrą dla mnie. Bo też nie zawsze to czego ja chcę, w ogólnym rozrachunku przyniesie mi korzyść. Czasem warto coś stracić, aby móc zyskać coś innego.
Czytaj także:
Nie musisz być liderem – bądź sobą!
Czytaj także:
Rób tyle, ile możesz, nie więcej
Czytaj także:
Realizacja marzeń – czy wystarczy tylko chcieć?