separateurCreated with Sketch.

„Psychiatra nie otworzy duszy skalpelem tak, jak chirurg serce”. Polak w kryzysie psychicznym [wywiad]

Kobieta chora psychicznie
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Niewielki ułamek z ponad 8 mln Polaków doświadczających zaburzeń psychicznych trafia do psychologa lub psychiatry. „To słabość, do której nie lubimy się przyznawać. Kryzysem psychicznym się nie afiszujemy, bo można zakładać, że nie zostanie dobrze przyjęty” – mówi Aneta Pawłowska-Krać.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Dlaczego choroby psychiczne są tematem tabu? Czemu niewielki ułamek Polaków w kryzysie psychicznym trafia do lekarza? Dlaczego brakuje psychiatrów? Czym jest psychiatria środowiskowa, a kim asystenci zdrowienia? I wreszcie jak pomóc komuś, kto odmawia pomocy? – mówi Aneta Pawłowska-Krać, autorka książki Głośnik w głowie. O leczeniu psychiatrycznym w Polsce.

Marta Brzezińska-Waleszczyk: Choć o zdrowiu psychicznym mówimy coraz bardziej otwarcie, to choroby psychiczne nadal są tematem tabu. Wstyd chorować?

Aneta Pawłowska-Krać*: To słabość, do której nie lubimy się przyznawać. Kryzysem psychicznym się nie afiszujemy, bo można zakładać, że nie zostanie dobrze przyjęty. Taka osoba bywa traktowana przez pryzmat choroby czy zaburzenia. A przecież to jeden z elementów życia, który za jakiś czas może być nieaktualny. Stygmatyzacja jest widoczna.

Może jest efektem nadal funkcjonujących stereotypów? Kalki, że chory psychicznie to krzyczący dziwak, z którym nie ma kontaktu?

Ale to obraz osoby w ostrej psychozie, która dotyczy niewielkiego ułamka chorych! Wiele zaburzeń, traktowanych jako równie poważne, nie objawia się tak. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Może się boimy, co jest efektem lat stygmatyzacji, zamykania w szpitalach z dala od miast? Inność, jak w przypadku niepełnosprawnych, jest odsuwana. To też powoduje, że trudniej sięgnąć po pomoc, gdy pojawiają się pierwsze oznaki kryzysu psychicznego. Lekceważymy je. Pójście do psychiatry to obciach. A reakcja na wcześniejszym etapie uchroniłaby przed pogłębieniem kryzysu.

Polak u psychiatry

Dlatego niewielki ułamek z ponad 8 mln Polaków doświadczających zaburzeń psychicznych trafia do psychologa lub psychiatry?

Po pierwsze, stygmatyzacja, o której mówiłam, po drugie – brak dostępności. By sięgnąć po pomoc, ona musi być. Gdyby była w okolicy, w miejscu, do którego można dojechać autobusem (nie każdy ma auto!), a terminy byłyby bliższe niż za kilka miesięcy, pół roku – jak w przypadku psychiatrów – czy nawet ponad roku – bo tyle czasem trzeba czekać na psychoterapię, odsetek korzystających byłby wyższy. W 2/3 powiatów brakuje zespołów leczenia środowiskowego, oddziałów dziennych. Znaczna część poradni zdrowia psychicznego nie działa nawet 5 dni w tygodniu. W Warszawie poradnie są, ale mają komplet pacjentów. Kolejki odstraszają.

Brakuje też psychiatrów. Dlaczego?

W środowisku mówią, że to nie jest specjalizacja dla rekinów. W psychiatrii nie ma tak spektakularnych sukcesów jak udana operacja, przeszczep etc. Leczenie to proces długofalowy, czasem bez szans na wyzdrowienie w pełni. Brak specjalistów, więc na każdego przypada wielu pacjentów, a to wielka odpowiedzialność. Lekarze nie mają w pełni warunków, by ją ponieść.

Nie brak za to gabinetów prywatnych, w których nie ma kolejek, ale ceny są zawrotne.

W każdej dziedzinie medycyny tak jest. Jeśli nie chcemy czekać albo mamy problem wymagający doświadczonego profesora, płacimy za wizytę oszałamiające kwoty. Jeśli nie mamy szczęścia i nie mieszkamy w miejscu, gdzie w pobliżu działa zespół leczenia środowiskowego czy centrum zdrowia psychicznego to – brzmi brutalnie – trzeba mieć pieniądze.

Rewolucja wymaga zmiany. Reforma psychiatrii

Problemem jest też przestarzała metoda leczenia. Faszeruje się pacjentów lekami. To szybsze, łatwiejsze w przypadku braku lekarzy?

By leczyć inaczej, musi być idea. Wdrażana od początku – już na etapie edukacji personelu. Na zachodzie Europy odchodzi się od izolacyjnego leczenia, gdzie podstawą jest farmakoterapia. W Szwecji, o której piszę w pierwszym rozdziale, sprawdziła się lecząca obecność drugiego człowieka. Ale by móc pozwolić sobie na towarzyszenie, trzeba kadr. Niekoniecznie lekarzy. Szwedzki pacjent widzi go może 1-2 razy podczas pobytu w szpitalu. Lekarz analizuje dokumentację, bierze udział w procesie terapeutycznym, ale raczej jako zawiadujący całością. Główną rolę odgrywają pracownicy socjalni, pielęgniarki, asystenci zdrowienia. Na to potrzeba pieniędzy i idei, która pociągnie środowisko.

Jak polski system wygląda na tle innych krajów? Czy nie dałoby się sprawdzonych rozwiązań przenieść na polski grunt? Brak pomysłu?

Ten pomysł jest. Powoli, ale powstają centra zdrowia psychicznego. W tym momencie jest ich 41, docelowo ma być około 300. W centrach każdy, kto się zgłosi, dostaje dostosowaną do jego potrzeb i sytuacji pomoc, bez czekania. Te ośrodki działają według modelu psychiatrii środowiskowej. To kierunek, w którym zmierza psychiatria na świecie. Nie chodzi o likwidację szpitali, ale też nie o całkowitą izolację chorych, jak do tej pory było w Polsce. Chodzi o to, żeby  umożliwić osobom na początkowym etapie zaburzeń pozostanie w środowisku, by mogły realizować swoje role społeczne. Tam, gdzie to się udaje, efekty widać. Osób potrzebujących hospitalizacji jest mniej. Ale każda taka rewolucja wymaga zmiany myślenia, zmiany w podejściu do pacjentów. I oczywiście nakładów finansowych oraz dobrego planu.

Psychiatria środowiskowa

Na czym polega psychiatria środowiskowa?

Jak wskazuje nazwa, chodzi o pracę w środowisku pacjenta. Całodobowy oddział psychiatryczny jest dostępny, ale pacjenci trafiają tam w ostateczności i na możliwie krótko. Wielu dobrze prowadzonych w środowisku pacjentów nigdy tam nie trafi. Mają dostęp do lekarza, psychologa, mogą korzystać z psychoterapii (nie czekając na nią wiele miesięcy). W tym nurcie pracują też osoby odwiedzające pacjentów w domach. Jeśli trzeba podać zastrzyk, to nie pacjent jedzie do ośrodka, ale odwiedza go pielęgniarka, zapyta, co słychać. Zobaczy osobę w kontekście jej życia. Może współpracować z rodziną osoby w kryzysie psychicznym. W reportażu opisałam ten mechanizm na przykładzie centrum zdrowia psychicznego w Hajnówce.

Opieką objęte jest całe otoczenie?

Dokładnie tak, bo całe otoczenie może tej pomocy potrzebować. Ponadto pacjent na oddziale dziennym czy w grupach terapeutycznych uczy się dbać o siebie, rozpoznawać objawy postępującej choroby, by np. przewidzieć zbliżającą się psychozę. Tam, gdzie nie ma leczenia środowiskowego, chory wychodzi ze szpitala po kilku miesiącach, w czasie których odwykł od codziennych czynności. Wraca do domu, niekiedy pustego, czasem nawet nie zrealizuje recepty, bo nikt o to nie zadba. I za kilka tygodni, miesięcy, znów trafi do szpitala.

Asystent zdrowienia. Pomost między pacjentem a kadrą

Ważną funkcję pełnią asystenci zdrowienia. Kim są?

Choroba może być traktowana jak wyrok. A tu się okazuje, że z poważną diagnozą można dobrze funkcjonować, prowadzić satysfakcjonujące życie! Podstawową rolą asystentów jest towarzyszenie osobom w kryzysie psychicznym w drodze do zdrowia. Są żywym świadectwem, że MOŻNA – normalnie dalej żyć, pracować. Wiedzą, jak to jest być w psychozie, mieć poważne stany depresyjne, sami je przeszli. Pacjent dzięki temu może poczuć się zrozumiany, zyskuje nadzieję. Asystenci zdrowienia stanowią też pomost między pacjentami a kadrą. To ważne, bo w klasycznej psychiatrii jest ostry podział na pacjentów i personel. A asystenci wiedzą, jak to jest być po jednej i drugiej stronie, bo byli pacjentami, teraz są częścią kadry. Osoby pracujące w tym charakterze niekiedy są traktowane przez personel, zwłaszcza lekarzy, sceptycznie. Ale w wielu miejscach zostali bardzo dobrze przyjęci. Pracują w centrach zdrowia psychicznego tworzonych w ramach pilotażu reformy psychiatrii dorosłych.

W czasie pandemii osób z problemami psychicznymi przybyło. To znajduje odzwierciedlenie w nakładzie finansów na leczenie? Jesteśmy przygotowani na mierzenie się z takimi efektami pandemii?

Gdyby centrów tworzonych w ramach pilotażu reformy było więcej, można by powiedzieć, że tak. Ale tam, gdzie ich nie ma, jest stara, niedomagająca struktura. Mam nadzieję, że pandemia, która spowodowała wzrost potrzeb, przyspieszy reformę, bo to na razie jej pilotaż. Więcej wydarzyło się w psychiatrii dzieci i młodzieży, gdzie oficjalnie mowa o reformie, a ośrodków powstało już ponad 300.

Jak pomóc, gdy ktoś odmawia pomocy?

Jak pomóc komuś, kto nie chce pomocy? Psychiatra, psychoterapeuta nie otworzy duszy skalpelem tak, jak chirurg serce.

W zasadzie to niemożliwe. Poza bałaganem w systemie, niedofinansowaniem, kolejkami dochodzi kolejny problem, wpisany w zaburzenia. Osoba w kryzysie psychicznym, która nie pozwala sobie pomóc. Być może gdyby było więcej kadr, lepsze warunki, byłoby łatwiej do takiej osoby dotrzeć. Niekiedy potrzeba na to czasu.

Pytam, bo chyba trudno byłoby znaleźć dziś osobę, która wśród bliskich, w rodzinie, nie ma kogoś potrzebującego pomocy. Może sami możemy coś zrobić, stworzyć klimat empatii, wyrozumiałości?

Zaraźliwe jest to, jak ktoś chodzi na terapię i opowiada, co ona mu daje. Oswajanie tematu. Nie ma prostego przepisu. Wiele zależy od środowiska. Niektórych do psychologa nie zaciągnie się wołami. Jest przekonanie: „Nie będziesz ze mnie robił wariatki”. I nie ma dyskusji. Potrzeba w Polsce atmosfery normalizowania pójścia do psychologa, do psychiatry, brania leków, kiedy to potrzebne. To jest OK!

Może zmiany potrzeba i w nas samych. Diagnoza jest jak wyrok – umiera wyobrażenie o idealnym dziecku, małżonku. Musimy nauczyć się żyć z taką osobą, wspierać ją.

A to niełatwa zmiana! Specjaliści, z którymi rozmawiałam pracując nad książką mówili mi, że to jest proces, który można porównać do żałoby. Rodzic patrzy jak rozwija się jego dziecko, jakie ma talenty, wyobraża sobie kim będzie w przyszłości. Czasem trzeba pożegnać się z wieloma  wyobrażeniami. Jak w rozdziale O chłopcu, który chodził trochę bokiem – ojcu trudno było przyjąć zaburzenie syna, miał wobec niego duże oczekiwania. Planujemy edukację dziecka, a okazuje się, że ono pójdzie np. do szkoły specjalnej. Nie spełnią się marzenia o świetnych studiach, szanowanym zawodzie. Diagnozę trudno przyjąć, nawet jeśli nie brzmi jak wyrok, należy do „lżejszych”. Trzeba pożegnać wyobrażenia, w pewnym sensie przywitać nowego człowieka, zaakceptować go. Dostosować oczekiwania i codzienność do nowych warunków.

* Aneta Pawłowska-Krać – dziennikarka, socjolożka, absolwentka Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w „Dużym Formacie” i „Zwierciadle”. Jest reporterką Informacyjnej Agencji Radiowej Polskiego Radia

**Listę ośrodków tworzonych w ramach reformy psychiatrii dzieci i młodzieży znajdziemy na stronie Ministerstwa Zdrowia oraz Narodowego Funduszu Zdrowia. Mapę z listą centrów zdrowia psychicznego tworzonych w ramach pilotażu reformy psychiatrii dorosłych znajdziemy na stronie. Ich zaktualizowana lista znajduje się na profilu FB Pilotażu Centrów Zdrowia Psychicznego.

***116 111 Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży; 800 12 12 12  Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka; 116 123 Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym; 22 594 91 00 Antydepresyjny Telefon Zaufania Forum Przeciw Depresji

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.