separateurCreated with Sketch.

Ukraina spichlerzem świata? Czy z powodu rosyjskiej inwazji grozi nam niedobór żywności? [wyjaśniamy]

Ukraina, pole pszenicy
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Karol Wojteczek - 15.03.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Do momentu rosyjskiej napaści Ukraina odpowiedzialna była za ok. 9-11% światowej produkcji zboża. Sytuacja, w jakiej obecnie znalazł się ten kraj, nie może więc pozostać bez wpływu na ilość żywności na światowych rynkach, a także na jej ceny.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

W niedzielę, 6 marca, ukraiński rząd wprowadził ograniczenia w eksporcie kluczowych produktów rolnych, w tym m.in. pszenicy, kukurydzy, drobiu, jaj i oleju słonecznikowego. W reakcji na tę decyzję cena pszenicy na światowym rynku osiągnęła kolejnego dnia nienotowaną nigdy w historii wartość 1 294 dolarów za korzec (wobec 824 USD przed rosyjską inwazją). Podobnie najwyższy historycznie poziom (140,7 pkt) osiągnął na koniec lutego indeks cen żywności ONZ.

Już 9 marca ukraińskie embargo zostało znacząco zaostrzone. Władze w Kijowie całkowicie zakazały wywozu z kraju żyta, jęczmienia, gryki, prosa, cukru, soli i mięsa. 12 marca zaś do listy produktów wyłączonych z eksportu dopisane zostały nawozy, których nasz sąsiad również jest czołowym producentem.

Kogo żywi Ukraina?

Ograniczenia powyższe kłopotliwe są szczególnie dla krajów Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, w znacznej mierze polegających na imporcie produktów rolnych z Ukrainy. Przykładowo, uzależnienie Libanu od ukraińskiego (i rosyjskiego) zboża sięga 90% zapotrzebowania, Egiptu ok. 86%. Dla Tunezji jest to ok. 50-60%. W podobnej sytuacji znajdują się już pogrążone w kryzysie humanitarnym Syria, Libia czy Somalia.

Tymczasem jeszcze nawet przed ogłoszeniem przez Kijów oficjalnego embarga rosyjska marynarka wojenna ostrzeliwała cywilne statki handlowe próbujące wypływać z portów Morza Czarnego. Przykładowo, 25 lutego trafiony rakietą został pływający pod panamską banderą Namura Queen, odpowiedzialny właśnie za transport zboża do Turcji. Przed rosyjskimi statkami handlowymi, również wypełnionymi ziarnem, wiele krajów zamknęło z kolei swe porty w ramach sankcji.

Według danych Bloomberga wspomniany już Egipt dysponuje zapasami zboża na ok. 4 miesiące. Później mieszkańcy tego przeszło stumilionowego kraju staną przed widmem drastycznych podwyżek cen żywności, a być może i głodu. W targanej konfliktami wewnętrznymi i nieposiadającej takich zapasów Libii mąka podrożała w ciągu ostatniego tygodnia o 30%.

Czy grozi nam kolejna arabska wiosna?

Agenda ONZ ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) szacuje, że w ciągu kilku najbliższych miesięcy głodem w Afryce Płn. może zostać dotkniętych nawet 8-13 mln osób dotychczas niemierzących się z tym problemem. Zastąpienie tak ogromnej części dostaw zboża transportami z innych źródeł jest bowiem niemożliwe w tak krótkiej perspektywie czasowej.

Eksperci amerykańskiej stacji przypominają w tym kontekście, że podobny, spowodowany katastrofalną suszą żywnościowy krach doprowadził w 2010 r. do wybuchu protestów społecznych, znanych jako arabska wiosna. Pokłosiem tamtych wydarzeń jest trwający do dziś kryzys migracyjny i niewygasłe wciąż wojny domowe w Syrii, Jemenie czy Libii.

Nic więc dziwnego, że niektórzy komentatorzy zaczęli w zaistniałych okolicznościach doszukiwać się planu Władimira Putina na zdestabilizowanie sytuacji w Europie poprzez kolejne fale zdesperowanych uchodźców. Podobnemu celowi miałby zresztą służyć nieustający ostrzał obiektów cywilnych w Ukrainie.

Co czeka Europę i Polskę?

Sytuację na światowym rynku żywności pogarszać będzie dodatkowo rosnąca cena gazu, niezbędnego w produkcji nawozów, oraz spadek podaży pasz zwierzęcych, w eksporcie których potentatem również jest Ukraina. Większy o kilkadziesiąt procent będzie również koszt wszelkiego transportu, z uwagi na szybujące w górę ceny ropy. Skutkiem powyższego koszt produkcji żywności wzrośnie znacząco również w krajach o stosunkowo wysokim poziomie własnej produkcji rolnej (takim krajem jest Polska).

Jakby jeszcze powyższego było mało, na spadek globalnej produkcji wpływa też katastrofalna susza w Ameryce Północnej i innych regionach świata. W światowych magazynach zboża poziom zapasów jest zaś niezwykle niski z uwagi na znaczący spadek konsumpcji w trakcie pandemii COVID-19. Jedynymi krajami o zapasach zdolnych złagodzić skutki kryzysu pozostają Chiny i Indie. Pytanie jednak, czy w obliczu spadku produkcji i własnej ogromnej populacji, zdecydują się je uwolnić dla rynków światowych.

W wydanej przed rosyjską napaścią analizie eksperci Credit Agricole prognozowali tegoroczny wzrost cen żywności na ok. 6,7%. Ostrożne szacunki tych samych autorów z 28 lutego mówią już o wzrostach kilkunastoprocentowych. Jakich dokładnie? W obliczu dynamicznie zmieniającej się sytuacji międzynarodowej, nikt już nie podejmuje się precyzyjnego szacowania tej wartości.

Czy Zełenski i Rosjanie mogą mówić jednym głosem?

Co ciekawe, jeśli szukać jakiegokolwiek punktu, w którym Wołodymyr Zełenski mówi jednym głosem z rosyjskimi władzami okupacyjnymi, jest nim stosunek do kwestii kampanii siewnej. Początek marca to bowiem okres, w którym ukraińscy rolnicy tradycyjnie rozpoczynają prace polowe. Do ich kontynuowania zachęca zarówno rząd Kijowie, jak i tymczasowe komendantury okupacyjnych władz.

Motywacje poszczególnych stron są jednak odmienne – Zełenskiemu zależy na zapewnieniu żywności mieszkańcom napadniętego kraju. Rosjanie zaś wychodzą z założenia, że zajęci pracą na roli Ukraińcy nie będą już mieli głowy do stawiania oporu (i przywłaszczania sobie sprzętu wojskowego ;-) ), przechodząc nad okupacyjną rzeczywistością do porządku dziennego. Rolnikom spod zajętego Chersonia agresorzy obiecywać wręcz mieli otwarcie na ich produkty rolne rynku rosyjskiego.

Trudno jednak spodziewać się, by wrócili oni do pełnowymiarowej pracy w regionach, gdzie trwać będą walki. Co więcej, w niektórych miejscach prace polowe są niemożliwe z uwagi na zaminowanie terenu wokół miast bądź zniszczenie pól w toku walk. Według szacunków ONZ obszar zdolnych do zasiewu pól w Ukrainie będzie o ok. 30% mniejszy od ubiegłorocznego. Coraz częstsze są również doniesienia o rekwirowaniu bądź niszczeniu przez okupanta maszyn i pojazdów rolniczych.

Sytuacja w Ukrainie zmieniła się więc o 180 stopni względem przedwojennych prognoz, zakładających obfite wakacyjne zbiory. Doraźnie jednak największym problemem żywnościowym wciąż pozostaje brak możliwości dostarczania zapasów do oblężonych przez Rosjan miast, w tym przede wszystkim Mariupola.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.