Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kim był Edmund Wojtyła? Jaki był jego wpływ na Jana Pawła II? Czy możliwa byłaby jego beatyfikacja? – na te i inne pytania odpowiadali uczestnicy konferencji prasowej połączonej z prezentacją książki Edmund Wojtyła. Brat św. Jana Pawła II dr Mileny Kindziuk. W spotkaniu oprócz autorki wziął udział m.in. ks. Sławomir Oder, postulator w procesie beatyfikacyjnym i kanonizacyjnym św. Jana Pawła II oraz w procesie beatyfikacyjnym rodziców papieża.
Dr Kindziuk zaznaczyła, że książka powstała w pewnym sensie jako ostatnia część tryptyku – po książkach poświęconych Emilii Wojtyłowej i rodzicom Karola Wojtyły. W swej pracy autorka opierała się głównie na dokumentach i innych źródłach pisanych, poświęcając miesiące na pracę w archiwach. Udało się jej dotrzeć również do świadków życia Edmunda, choć oczywiście niebezpośrednich. Rozmawiała m.in. z osobami znającymi lekarzy, którzy pracowali w szpitalu z bratem przyszłego papieża. "Zaskoczyło mnie, jak żywa jest pamięć o nim w Bielsku-Białej" – powiedziała Kindziuk w trakcie konferencji.
Czerpał z życia pełnymi garściami
Autorka przyznała też, że zafascynowała ją postać Edmunda Wojtyły i jej tragizm. Bohater jej książki zmarł w wielu zaledwie 26 lat, półtora roku po studiach. Pracował w szpitalu jako zakaźnik i jako jedyny lekarz zajmował się pacjentką cierpiącą na szkarlatynę. Z całą świadomością zagrożenia dla własnego życia – nie było wtedy na tę chorobę skutecznych leków – opiekował się chorą i towarzyszył jej w agonii. Zaraził się i sam wkrótce zmarł.
Milena Kindziuk podkreśliła, że ze wszystkich świadectw na temat Edmunda wyłania się obraz osoby, która kochała życie i umiała z niego czerpać pełnymi garściami. Był to człowiek, który chciał żyć. Miał narzeczoną, z którą pragnął założyć rodzinę, mieć dzieci. Uwielbiał swoją pracę, zamierzał rozwijać się zawodowo, specjalizować się w pediatrii. Kochał przyrodę, spacery, górskie wycieczki. Autorka książki przypomniała, że zachowały się wspomnienia narzeczonej Edmunda, zmarłej w 2005 r. Jadwigi Urban, na jego temat. Stanowią one piękne świadectwo, w którym nie brak wzmianek o wierze i pobożności starszego z braci Wojtyłów.
"Pieczęć" Edmunda na Karolu
Ważnym wątkiem, który podjęty został przez uczestników spotkania, była refleksja nad wpływem, jaki Edmund miał na swego młodszego brata. Wpływ ten był ogromny i to na wielu płaszczyznach. To Edmund jako pierwszy zabrał małego Karola w góry. To on zabierał go na przedstawienia teatralne, w których sam zresztą również występował jako aktor. Po śmierci matki czuł się odpowiedzialny za brata do tego stopnia, że odkładał własny ślub, by móc jeszcze przez jakiś czas się nim opiekować. Karol z ojcem co niedzielę odwiedzał Edmunda w Bielsku. Już jako papież wspominał, że były to najszczęśliwsze chwile w jego życiu. Mówił też, że śmierć brata przeżył chyba nawet bardziej niż śmierć matki.
Edmund przyjaźnił się z wieloma osobami, m.in. diakonisami luterańskimi, z którymi pracował w szpitalu. Ze względu na tę znajomość odwiedzał również miejscowy kościół ewangelicki, gdzie został życzliwie zapamiętany przez miejscowych parafian. Był niezwykle lubianym lekarzem, cenionym za empatię i profesjonalizm. Ludzie zamieszczali nawet w prasie anonse, w których dziękowali mu za empatyczne podejście do pacjenta. Pięknie przeżywał relacje z rodziną, z narzeczoną, z przyjaciółmi, kolegami. Ten styl otwartości, życzliwości i braterstwa przejął po nim brat. "To była pieczęć Edmunda, która odcisnęła się na Karolu Wojtyle" – stwierdzili uczestnicy spotkania.
Zwrócili też oni uwagę na wpływ starszego brata na przyszłego papieża w wymiarze religijnym. Jak wspominali, Jan Paweł II mówił, że fascynowała go wielka wiara Edmunda. Czuł się on – zwłaszcza po śmierci matki – odpowiedzialny również za wychowanie religijne małego Karola.
Dzięki wierze zaryzykował życie dla bliźniego
Czy w obliczu powyższego możliwa byłaby beatyfikacja Edmunda Wojtyły? Ks. Sławomir Oder przypomniał, że do ogłoszenia kogoś błogosławionym może dojść czterema drogami. Pierwsza związana jest z głęboko zakorzenionym przekonaniem Ludu Bożego o świętości danej osoby. Druga – z męczeństwem, trzecia – z heroicznością cnót, czwarta – z oddaniem własnego życia za kogoś. To właśnie ostatni przypadek mógłby odnosić się do Edmunda Wojtyły, który, według świadectw, świadomie podjął decyzję o zaryzykowaniu swojego życia dla drugiej osoby i kierował się w tym wiarą. Ks. Oder przypomniał jednak, że procesy beatyfikacyjne podejmowane są przez Kościół z wielką odpowiedzialnością.
Duchowny podkreślił, że wątek świętości w życiorysie nie musi oznaczać od razu beatyfikacji czy kanonizacji. Jak stwierdził, charakterystyczne dla Edmunda było przeżywanie powołania do świętości w sposób zwyczajny. "Jest to być może jeden ze «świętych z sąsiedztwa», o których często mówi papież Franciszek" – powiedział ks. Oder.