Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Gościliśmy już w naszym ciekawostkowym cyklu dwóch kapłanów, których zainteresowania naukowe wykraczały daleko poza zagadnienia teologiczne. Jeden z nich, dobrze znany polskim wiernym, zaprojektował pojazd kosmiczny, drugi, eksperymentując na własnej plebanii, uratował od pożaru setki budowli jako wynalazca piorunochronu. Dzisiaj zaś opowiemy krótko o księdzu, który odkrył to, co z kosmosu dociera na Ziemię, a w swoich badaniach posłużył się... wieżą Eiffla.
Theodor Wulf jezuitą został w wieku 20 lat w (1888 r.). Studia w dziedzinie fizyki rozpoczął dość późno, w wieku 36 lat, w jezuickim Ignatiuskolleg w Valkenburgu (Holandia). Kontynuował je następnie na Uniwersytecie w Getyndze, gdzie jednym z jego wykładowców był urodzony w Wąbrzeźnie noblista, prof. Walther Nernst, niechlubnie wsławiony jako współwynalazca gazów bojowych.
Jednym z osiągnięć ks. Wulfa było zaprojektowanie elektroskopu – aparatu do wykrywania napięcia elektrycznego, który, po licznych udoskonaleniach, służy dziś naukowcom jako elektrometr. To z pomocą elektroskopu Wulf dokonał swojego najbardziej znaczącego odkrycia. Choć dla niego samego było ono sporym zaskoczeniem...
Przekonany o ziemskim pochodzeniu promieniowania ks. Wulf przystawił swój elektroskop (czyli metalowy pręt z dwoma przymocowanymi przegubowo listkami przewodzącej prąd folii) u podstawy wieży Eiffla. Wychodził przy tym z założenia, że wraz ze wzrostem wysokości elektroskop rozładowywał się będzie coraz wolniej, z uwagi na słabnące promieniowanie ziemskie.
Wyniki badania były... dokładnie odwrotne od oczekiwań, co oznaczało, że źródła wykrywalnego na Ziemi promieniowania upatrywać należy w kosmosie. I w przeciwieństwie do Diviskowego piorunochronu, ks. Wulf doczekał się dla swoich odkryć uznania ze strony środowiska naukowego.