separateurCreated with Sketch.

Sekret poczucia piękna i własnej wartości

Młoda dzieczyna stoi na polu w słońcu
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Tylko 2% kobiet na świecie powiedziałoby o sobie, że są piękne. Według badań Research International (dla marki Dove) osiem na dziesięć (8:10!) Polek przyznaje, że N I E czuje się piękna. Dlaczego poczucie własnej wartości nie jest naszą mocną stroną?

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Przeczesuję internet w poszukiwaniu badań na temat poczucia piękna wśród kobiet i młodych osób i zapadam się w fotel, z powodu ogromu szokujących faktów. No dobra, mówiąc prawdę, to wbijam się w krzesło, bo nie mam w domu fotela, żadnego, miękkiego tym bardziej. Ale ponieważ to dobrze działa na wyobraźnię i całkiem fajnie brzmi, to przyjmijmy, że mam. I że się w nim zapadam. Bo tak się właśnie czuję. I wy też bez względu na stan posiadania, zapewne za chwilę poczujecie to samo. Ale nie bójcie się, wyjdziecie z niego wzmocnione. Obiecuję.

 

My, kobiety 

Zakładam, że w przeważającej liczbie jesteście kobietami. Być może stoicie na progu swojej niewinnej, nastoletniej młodości i robicie ten pierwszy krok z dowodem osobistym w ręku, w świat odpowiedzialności. Być może stoicie na tym progu z ciężką, kanciastą walizką, wypełnioną brakiem pewności siebie.

Albo jesteście całkiem nieźle ogarniętymi studentkami, które mimo prestiżowego kierunku, indeksu na 5,0 i światłej przyszłości, nosicie w sobie dysonans, jakiś brak, który sprawia, że stojąc przed lustrem, czujecie się znośnie, ale nic ponad to.

A może jesteście o krok dalej, żony, matki i… (nie, nie, zostawmy te trzecie w spokoju, bo też działają na wyobraźnie i zdecydowanie źle brzmią), zrozumiałyście, że odpowiedzialność, taka na sto jeden procent, zaczęła się wraz z przysięgą, że będziecie z nim, aż do śmierci i wraz z pierwszym krzykiem małego człowieka.

Od tego wzniosłego i przyziemnego momentu, literalnie i w przenośni, zaczęłyście żyć nie tylko dla siebie. I być może właśnie w tym czasie, gdzie taryf ulgowych jest niewiele, odczułyście bardzo namacalnie, że tamtą walizkę nieustannie dźwigacie, że ten dysonans sprzed lat wybrzmiewa jeszcze głośniej, a wy przed lustrem nie czujecie się nawet znośnie. Chciałabym powiedzieć, że zgaduję i tak w zasadzie to przesadzam i dramatyzuję. Ale, rozsiądźcie się wygodnie w swoich fotelach.



Czytaj także:
Jak polubić siebie? 5 rad, które pomogą ci dobrze o sobie myśleć

 

Liczby i pytania

Badanie „Prawda o pięknie: raport globalny” wykazało, że jedynie 2% kobiet na świecie powiedziałoby o sobie, że są piękne.

Według badań Research International (dla marki Dove)

– osiem na dziesięć (8:10!) Polek przyznaje, że N I E czuje się piękna,
– tylko 4% ankietowanych uważa się za atrakcyjne,
– 8% za ładne,
– żadna za piękną.

Jaka rzeczywistość kryje się za tymi liczbami? Mniej więcej taka, że aż 80% tych z was, które czytają mój tekst, myśli o sobie w kategoriach: brzydka, niewystarczająca, niepełna, do poprawki (czytajcie dalej, dałam obietnicę). Które kobiece miejsca ogarnęła niemoc?
Ex equo 73% dla fizyczności, czyli sylwetka i dla emocjonalności, czyli braku poczucia własnej wartości. Domyślam się, że nadal siedzicie w swoich fotelach wygodnie i prawie niewzruszone. Bo z taką wersją siebie żyjecie od lat, więc idzie przywyknąć. Rozumiem, też tak miałam. I rzeczywiście istnieje pokusa, by machnąć ręką i iść dalej, to bywa łatwiejsze, ale musimy mieć świadomość, że nieustannie oddziałujemy na tych, z którymi przez to życie idziemy.



Czytaj także:
Kobiece piękno zatrzymane w kadrze [zdjęcia]

Pomyśl:
– ile razy widząc się w lustrze, poczęstowałaś siebie grymasem twarzy, o treści „mogłoby być lepiej”?

– ile razy stojąc w przymierzalni, powiedziałaś pod nosem „omg, moje nogi!”, „o nie, ten brak biustu”, „jeny, nic na mnie nie pasuje”?

– ile razy zaglądając do lodówki albo do menu, wspomniałaś, że jesteś gruba i nie możesz zbyt wiele zjeść?

– ile razy stojąc przed garderobą, lamentowałaś, że nie masz się w co ubrać, bo we wszystkim wyglądasz źle?

– ile razy idąc na plażę, powtórzyłaś „masakra”, „obciach”, „beznadziejnie”?

– ile razy wspomniałaś o nowej diecie?

– ile razy na widok aparatu zareagowałaś panicznym „nieee, jestem niefotogeniczna!”?



Czytaj także:
Cheeeese! Czyli tajemnica kobiecego piękna

A teraz zastanów się: ile razy, właśnie w tych momentach, gdzieś obok ciebie była twoja córka, przyjaciółka, kuzynka lub inna kobiet(k)a? Wiesz, że według raportu, który przygotowuje ONZ polskie nastolatki biją rekordy w liczbie najbardziej zakompleksionych dziewczyn? Aż 61% piętnastolatek uważa się za zbyt grube i nieodpowiednie, w tym i 9-letnie dzieci (sic!).

Bo to ja i ty jesteśmy nośnikiem wzorca, który utrwala się w dojrzewających i wnikliwie obserwujących nas, młodych ludziach.

Odczuwasz już głębokość swojego fotela?

 

Wpływ mediów, niczym yeti

Powiesz, że utknęłaś w pancernie zamkniętym kole. Bo odkąd sięgasz pamięcią, twoja matka narzekała na siebie i nie dawała wrażenia zadbanej, mocnej kobiety, raczej przygniecionej codziennością.

Sama stałaś się więc ofiarą negatywnego wzorca, który mimowolnie odbijasz na innych. Do tego dochodzi wszelkie zło tego świata, czyli media (#żart #przesada).

Mediami straszy się niczym wielkim potworem yeti, o którym wiemy, jak wygląda i jak bardzo jest zły, ale którego nikt jeszcze nie widział. To wygodny straszak, bo przeciętna ja i przeciętna ty niewiele możemy z nim zrobić. Przecież nie włamiemy się do domu mediowego albo pana Lagerfelda i nie zażądamy, pod groźbą… groźby, żeby natychmiast przestał kreować sztuczne i wyśrubowane standardy.

A nawet jeśli to zrobimy, to nasza działalność będzie miała znikomy wpływ na resztę świata, za to bardzo duży na naszą przyszłość (generalnie: nie polecam). No więc dalej sączymy mojito przez słomkę, w poczuciu nieuniknionego. Nie chcę przez to powiedzieć, że twoje obciążenia z przeszłości to błahostka. Nie, to rzecz do zmiany. Albo że media grają fair. Nie, nie grają. Tak, mają na nas wpływ. Ale wiecie kto ma jeszcze większy wpływ na nasze myśli i uczucia?

My same.



Czytaj także:
Chcesz nauczyć dziecko pewności siebie? Popatrz na siebie

 

Udawaj, aż to poczujesz

Czas nabrać mocy, w końcu dałam słowo. To, co teraz przytoczę, to nie moja mądrość, ale efekt badań i eksperymentów społecznych, to teoria, która działa w praktyce (wiem, bo sprawdzam na sobie!), to wreszcie wykład na TED-zie obejrzany ponad 40 milionów razy!

Amy Cuddy postawiła śmiałą tezę, że nasza własna mowa ciała wpływa na nas, na nasze myśli, uczucia i fizjologię (poziom hormonów mający wpływ na poczucie siły, czyli testosteron i kortyzol). Opowiada o pozycjach ciała, m.in. na Wonder Woman, które należy w odosobnionym miejscu przyjąć na dwie minuty, przed stresującą sytuacją, która nas przerasta. Ćwiczenie swojej mowy ciała i ustawianie jej na „pewność siebie” ma realny wpływ na to, jakie uczucia się w nas pojawiają.



Czytaj także:
Twoje dzieci mają kompleksy? 5 sposobów, jak im pomóc pokochać siebie

Oto krótka, poruszająca historia Amy:

W wieku 19 lat miałam bardzo poważny wypadek. Wyrzuciło mnie z samochodu, przekoziołkowałam parę razy. Ocknęłam się na oddziale z urazem głowy. Okazało się, że muszę odejść ze studiów. Powiedziano mi, że mój iloraz inteligencji spadł o dwa poziomy. To był naprawdę szok. Znałam swoje IQ, uważałam się za inteligentną. Wszyscy mówili, że byłam utalentowanym dzieckiem. Odsunięto mnie od studiów, ale próbowałam wrócić. Mówili mi „Nigdy nie skończysz studiów. Jest wiele innych rzeczy, którymi możesz się zająć, ale studiów nie skończysz”. Bardzo się z tym zmagałam. Muszę powiedzieć, że utrata własnej tożsamości w taki sposób, dla mnie to było wykluczenie spośród inteligentnych, to naprawdę powoduje, że czujesz się maksymalnie bezsilny. Czułam się całkiem bezsilna. Pracowałam bardzo ciężko i poszczęściło mi się, dalej pracowałam, znowu się udało i dalej pracowałam.

Wreszcie ukończyłam studia. Trwało to 4 lata dłużej niż w przypadku moich kolegów i koleżanek, ale przekonałam kogoś, tj. moją sponsorkę Susan Fiske, żeby wzięła mnie pod skrzydło. Dzięki temu trafiłam do Princeton, ale zaczęłam myśleć, że nie powinno mnie tam być, że jestem oszustką. W nocy poprzedzającej moją mowę na pierwszym roku, to taka tradycja na Princeton, 20-minutowa mowa przed 20 osobami. To wszystko. Tak bardzo bałam się, że wszystko się wyda następnego dnia, że zadzwoniłam do mojej sponsorki, i powiedziałam, że odchodzę. Ona na to: „Nigdzie nie odchodzisz, postawiłam na ciebie – zostajesz. Zostaniesz i zrobisz tak… będziesz udawać. Wygłosisz wszystko, co każą ci przygotować. Będziesz to powtarzać tak długo, aż (…) poczujesz, że wychodzisz z siebie, aż dojdziesz do tego momentu, gdy stwierdzisz: o matko, ja to robię! Osiągnęłam to, ja naprawdę to robię”.

Tak zrobiłam. Pięć lat studiów doktoranckich, kilka dobrych lat. Przeniosłam się do Harvardu. No więc jestem tam i naprawdę już tak nie myślę, ale naprawdę długo myślałam: „Nie powinnaś tu być. Nie powinnaś tu być”.


Kobieta w kostiumie kąpielowym na plaży
Czytaj także:
Idealny kostium plażowy? Taki, który nie uwiera psychicznie

 

Powtarzaj, aż to poczujesz

Jak to przełożyć nie tylko na poczucie pewności siebie, ale i piękna? Zacznij myśleć, mówić o sobie i do siebie p o z y t y w n i e. Uwaga! Ogóły się nie liczą. Nasz mózg słabo je przyswaja. Zatem nie mów „ale jestem laska”, mów w szczegółach i w konkrecie, np. ta sukienka fajnie podkreśla moją talię, albo moja cera jest dziś przyjemnie gładka, albo pasuje mi to upięcie, jest naprawdę kobiece.

Na początku możesz czuć się dziwnie, nieswojo. Bo przecież dotychczas najłatwiej wpadały ci do głowy słowa krytyki. Ale rób to „wbrew sobie”. Afirmuj dobro i uprzejmość. Rób to świadomie, intencjonalnie, możesz skorzystać z przypomnień w telefonie, z planneru lub bliskiej osoby, która będzie ci przypominała o ćwiczeniu.

Celem nie jest teatrzyk przed znajomymi i rodziną. A. Cuddy podkreśla, że tu nie chodzi o to, jak rozmawiasz z innymi. Tu chodzi o rozmowę ze sobą. Wyobraź sobie, jak ten wyjątkowy, intymny dialog wpłynie na tych, których kochasz? Umocnisz szkielet twojego dziecka. Istnieje wysokie ryzyko, że zainspirujesz do zmiany myślenia swoją przyjaciółkę. Że dla kobiet, którymi się otaczasz, będziesz głębokim oddechem i dobrym duchem kobiecej siły.

Z czasem kochanie siebie stanie się dla ciebie naturalne. A to przecież jest najważniejszym przykazaniem w chrześcijaństwie: kochać bliźniego, jak s i e b i e  s a m e g o.

I jak, czujesz się wzmocniona i jesteś gotowa?

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.