Potrzebuję tego wstawania rano, żeby nie przespać swojego życia, bo mam tylko jedno. Wstać wtedy, kiedy najchętniej bym spał. Właśnie wtedy, kiedy na świecie jest jeszcze ciemno, wziąć trochę światła i pójść z nim w tę ciemność. Na przekór.
Adwent jest mi bardzo potrzebny. Nie tylko po to, żeby przygotować się na Boże Narodzenie czy na przyjście Pana na końcu czasów. Widzę, jak bardzo potrzebuję tego czasu dziś.
Ostatnio jest mi trudno zmagać się z codziennością. Wiele rzeczy odsuwam na później, wiele spraw jest w zawieszeniu. Czuję, jak ucieka mi dzień po dniu, a ja najchętniej schowałbym się przed życiem gdzieś pod kocem i zapadłbym w niedźwiedzi sen.
I właśnie w tym czasie przychodzi Słowo: „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie (…) By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących”. Nie traktuję tych słów jako groźby. Przecież Adwent to jest oczekiwanie na Tego, który przychodzi jako Wybawiciel i Odnowiciel. To jest oczekiwanie pełne nadziei, a nie lęku.

Czytaj także:
Chrześcijaństwo bez napięcia umiera! Komentarz do czytań niedzielnych
Powiem szczerze, że potrzebuję, żeby moje życie znów nabrało tego dobrego napięcia, które wyraża się w wezwaniu: „Czuwaj”. Potrzebuję tego wstawania rano, żeby nie przespać swojego życia, bo mam tylko jedno. Wstać wtedy, kiedy najchętniej bym spał. Właśnie wtedy, kiedy na świecie jest jeszcze ciemno, wziąć trochę światła i pójść z nim w tę ciemność. Na przekór.
Tak jak Jezus zaprosił Piotra, żeby szedł po wodzie – na przekór. Właśnie wtedy Piotr mógł doświadczyć, że w jego życiu mogą dziać się cuda, że może robić coś niesamowitego i niemożliwego. Nic temu nie sprzyjało, a on wyszedł z łodzi i szedł po wodzie. Adwent to jest czas na przekór mnie samego, na przekór temu wszystkiemu, co niesprzyjające.
Adwent to nie jest czuwanie typu stand-by, czyli przejście w stan zawieszenia, hibernacji. Wręcz przeciwnie, Jezus nakreśla ten czas jako coś, co ma przywrócić napięcie, które włącza moje funkcje życiowe. To „czuwaj” jest aktywne, twórcze, pełne zaangażowania. Wiem z doświadczenia, że właśnie taka postawa sprawia, że naprawdę żyję.
Doświadczałem tego wielokrotnie, że była depresja, było ciężko, była ciemność dokoła, ale wtedy przychodziło coś, co mnie elektryzowało do działania. Właśnie wtedy Bóg sprawiał, że pojawiały się jakieś rekolekcje do poprowadzenia albo jakieś inne wyzwanie. W pierwszym momencie miałem ochotę powiedzieć: nie, to nie jest dobry czas. Faktycznie, nie był, ale kiedy wchodziłem w to, na przekór złym okolicznościom, to właśnie wtedy doświadczałem życia, owocnego życia.
Tak chcę przeżywać mój Adwent, moje wstawanie rano, wychodzenie z domu, kiedy jest ciemno. Tak rozumiem wezwanie: „Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy Pan przyjdzie”. To naprawdę nie jest groźba, to jest obietnica, że może przyjść w każdym momencie, nawet w tym najgorszym. A kiedy On przychodzi, to przychodzi pełnia życia, bo On jest Życiem.
Zaczynamy Adwent prowadzący do liturgii Bożego Narodzenia, w czasie której usłyszymy w prologu Ewangelii św. Jana: „W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła”.

Czytaj także:
Chcesz spędzić Adwent na kanapie? Te cztery historie postawią cię na nogi
I czytanie: Iz 63, 16b-17. 19b; 64, 2b-7
II czytanie: 1 Kor 1, 3-9
Ewangelia: Mk 13, 33-37