Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Bóg daje miłość i zabiera lęk” – mówi w rozmowie z Aleteią Mariusz Ferenczak
Życie od imprezy do imprezy
Życie Mariusza toczyło się od imprezy do imprezy. Używki, alkohol, zabawa, kobiety i koledzy – to były dla niego priorytety. Wspomina, że musiał się bogacić, bo uważał, że to jedyny sposób na budowanie poczucia własnej wartości i społecznego prestiżu. Miał piękną rodzinę: żonę, dzieci, dom przy lesie, dobrze rozwijającą się karierę i pasje, ale odczuwał ogromną pustkę i lęk przed przyszłością. Brakowało miejsca dla Boga, bo trzeba było zarabiać pieniądze.
„Pogrzebałem swoją duchowość, wyrzekłem się jej świadomie na korzyść tego, co materialne” – opowiada w rozmowie z Aleteią.
Śmiertelna choroba
Przełomowym momentem była choroba. Rak krtani – ta diagnoza brzmiała jak wyrok. „Poczułem wstyd, strach i odciąłem się od ludzi. Najbardziej bałem się kalectwa, zabiegu tracheotomii, chemioterapii, więc odmówiłem leczenia” – mówi.
Mariusz nie rozmawiał o tej sytuacji z żoną, nie chciał niepokoić bliskich. Objawów choroby nowotworowej nie dało się zbyt długo ukryć. Coraz częstsze problemy z mówieniem, zmiana barwy głosu. Mężczyzna pluł krwią. W jego sercu zaś trwała wewnętrzna walka. Myślał nawet o popełnieniu samobójstwa. Zaplanował, że wsiądzie na motocykl, rozpędzi się na nim do 250 km/h i uderzy w drzewo. Zależało mu tylko na tym, aby w chwili śmierci być trzeźwym, by jego dzieci miały szansę na jakieś odszkodowanie. Przed odejściem chciał tylko pojednać się z Bogiem. Nie liczył na nic więcej. Doprowadził się do takiego stanu, że nie miał siły, aby wstać z łóżka. Nie mógł się modlić. Zawołał więc do Pana Boga i poprosił Go o pomoc.
Bóg z niego nie zrezygnował
„On musiał dokonać cudu, bo wcześniej żadnego z Jego znaków nie potrafiłem dostrzec. Teraz cieszę się, że nigdy ze mnie nie zrezygnował” – tłumaczy Mariusz Ferenczak.
W środku nocy zadzwonił do znajomego, choć, jak zaznacza, nie pamięta, aby wybierał numer. Mówił o rzeczach błahych oraz grobie mamy, która zmarła, gdy miał zaledwie 9 lat. „Kolega nie wiedział, z kim rozmawia, nie był świadomy, że tak ciężko choruję. Słyszał bełkot, ale w pewnej chwili poczuł natchnienie Ducha Świętego i polecenie, aby nie odkładał słuchawki. Po kilku minutach zorientował się, że to ja dzwonię, i zaproponował, że po mnie przyjedzie. Dzieliło nas 100 km, dlatego odmówiłem i obiecałem mu, że zobaczymy się nad ranem” – relacjonuje Mariusz.
Mężczyzna trafił na spotkanie wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym w Zakopanem. Podczas modlitwy wstawienniczej został uzdrowiony.
„Pamiętam, jak ktoś mówił, że Duch Święty uzdrawia właśnie kogoś z raka krtani. Podniosłem rękę i powiedziałem, że to ja choruję na nowotwór. «To już go nie masz» – usłyszałem” – wspomina.
„Życie z Bogiem daje miłość i usuwa lęk”
Mariusz dostał od Boga nowe życie. Pracuje z osobami w żałobie i zmagającymi się z kryzysami, nałogami i wykluczeniem społecznym. Jest również mediatorem rodzinnym i często rozmawia z dziećmi, które muszą się zmierzyć z rozwodem swoich rodziców, przeżywają stres i doświadczają poczucia odrzucenia
Ukończył studia pedagogiczne, socjoterapię i resocjalizację. Jest w trakcie kolejnych, tym razem z logoterapii.
Prowadzi własną firmę, której, jak tłumaczy, szefową jest Maryja. W wolnych chwilach jeździ motocyklem i spaceruje po górach.
Centrum jego życia jest obecnie Eucharystia. Siłę daje mu możliwość przyjęcia Pana Jezusa, modlitwa za rodzinę, znajomych i tych, z którymi się spotyka. Ufa Bogu i Jemu powierza swoje prośby i sprawy.
„Jeśli upadam, to już wiem, gdzie mam szukać pomocy” – dodaje.
Mariusz przyznaje, że wszystko, czego teraz się uczy, odnosi do Pisma Świętego. „Jeśli wszystko tam mi się zgadza, to wówczas przekazuję tę wiedzę innym” – podkreśla. Przekonuje, że życie z Bogiem daje miłość i usuwa lęk. „Nikt i nic nie jest w stanie zapełnić pustki w sercu bez odniesienia do Niego” – mówi.